Nie mają zamiaru płacić kar finansowych, chcą uniknąć ujemnych punktów i degradacji, dlatego wysłały pisma o cofnięcie sankcji do Komisji Odwoławczej PZPN. W Arce, zdaniem prokuratury ścigającej korupcję w sporcie, powstała nawet zorganizowana grupa przestępcza, która ustawiała spotkania. Tylko prezes tego klubu Jacek M. ma zarzuty wręczenia łapówek w 27 meczach ligowych. Za korupcję będą także odpowiadać jego najbliżsi współpracownicy - pisze "Fakt"

Reklama

Nie inaczej było w KSZO Ostrowiec, gdzie spotkania kupował hurtowo sam właściciel Mirosław S., a pomagał mu kierownik drużyny Mariusz Ł. Co więcej, oba kluby chciały ustawić nawet ten sam mecz w drugiej lidze 14 maja 2005 roku. Spotkanie Arki z KSZO sędziował Robert W. i pieniądze oferowały mu dwie strony. Ostatecznie arbiter dostał kasę od gdyńskiego klubu. Zdaniem śledczych dostał 10 tysięcy złotych od Jacka M. Co więcej, pieniądze za porażkę w tym spotkaniu dostał także właściciel KSZO Mirosław S. Zdaniem prokuratury miał obiecane 40 tysięcy złotych łapówki, a dostał tylko 20 tysięcy.

Teraz bezczelni działacze tego klubu występują nawet o wydanie licencji na grę w drugiej lidze, nie przyjmując do wiadomości, że będą zdegradowani. Po takich dowodach, jakie miał do swojej dyspozycji Wydział Dyscypliny, mógł jeszcze bardziej ukarać skorumpowane kluby. Nie zrobili jednak tego w trosce o ich kibiców i zachowanie sportowej rywalizacji. Teraz powinni wznowić postępowanie wobec tych drużyn i nałożyć na nie znacznie bardziej surowe sankcje - uważa "Fakt".

Tym bardziej że z informacji "Faktu" wynika, że Wydział Dyscypliny w pierwszej transzy dokumentów nie dostał wszystkich zarzutów pogrążających Arkę Gdynia. W międzyczasie ten klub dobił swoimi wyjaśnieniami m.in szef sędziów z Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej Krzysztof P., sędzia Piotr S., czy międzynarodowy arbiter Krzysztof S. Wszyscy zeznawali w prokuraturze przeciwko i wzmacniali materiał dowodowy przeciwko działaczom klubu z Trójmiasta.

Reklama