Napastnik Celtiku Glasgow przyjechał na zgrupowanie we Wronkach po dłuższej przerwie w grze spowodowanej kontuzją. "Nie wyobrażam sobie reprezentacji Polski bez Żurawskiego. Nawet jeśli w Celtiku nie zawsze wychodzi na boisko, to u mnie zawsze ma pewny plac" - chwalił Żurawskiego trener Leo Beenhakker, który nie ukrywa, że pisanie składu naszej reprezentacyjnej drużyna zaczyna od napastnika "The Bhoys".

Reklama

Dla "Żurawia" takie zaufanie ze strony holenderskiego szkoleniowca ma wielkie znaczenie. Borykając się przez wiele tygodni z kontuzją stawu skokowego, stracił miejsce w składzie mistrza Szkocji. Pojawiły się nawet pogłoski, że Celtic latem zamierza się go pozbyć. "To prawda, mam trochę problemów w klubie. Ale pobyt we Wronkach nastroił mnie optymistycznie na przyszłość. Przy Leo Beenhakkerze naprawdę można odzyskać wiarę we własne umiejętności. To świetny trener i kapitalny facet. O swoją formę w meczach z Azerami i Ormianami jestem spokojny. Dam radę zagrać w obu spotkaniach" - przekonuje Żurawski.

Przed wyprawą za Kaukaz polscy piłkarze najbardziej obawiali się warunków atmosferycznych. "Tam zawsze jest piekło. Co z tego, że gramy o godzinie 21 czasu miejscowego. Pora dnia w tych krajach nie ma większego znaczenia. I tak będziemy musieli walczyć w 30-stopniowym upale" - krzywił się lider biało-czerwonych.

Żurawskiemu nie odpowiada też stan nawierzchni tamtejszych boisk. "Pamiętam nasze wcześniejsze mecze z Azerbejdżanem i Armenią. Piłka podskakiwała w najmniej spodziewanych momentach, bo murawy są tam fatalne. Łatwo na nich o jakiegoś przypadkowego gola. Dlatego naszym celem jest jak najszybciej zdobyć bramkę, żeby uniknąć niepotrzebnych nerwów. Mam przeczucie, że to ja strzelę pierwszego gola. W swojej karierze pokonywałem już bramkarzy obu tych drużyn, więc chyba mogę twierdzić, że mam na nich patent" - śmieje się napastnik Celtiku.

Reklama

Maciej Żurawski na poznańskim lotnisku był chyba najbardziej obleganym przez łowców autografów polskim piłkarzem. Cierpliwie pozował do zdjęć i podpisywał podsuwane mu karteczki, aż w końcu jego koledzy z reprezentacji zaczęli z niego żartować. "<Żuraw>, kończ już tę sesję zdjęciowe, bo odlecimy bez ciebie. I kto wtedy będzie strzelał gole Azerom i Ormianom" - śmiał się Marcin Wasilewski.

Obawy kolegów były niepotrzebne. Żurawski i tak by się nie spóźnił, bo prezydencki samolot z polską reprezentacją na pokładzie odleciał z dwudziestominutowym opóźnieniem.