Engel na telewizyjnej antenie ostro obszedł się z Holendrem i Jackiem Bąkiem, po którego faulu Armenia zdobyła gola. "Jacek nigdy, przenigdy nie powinien się był tak zachować. Sfaulował Ormianina w najgorszym możliwym czasie i miejscu. Zapewne faulem chciał wymusić na Leo Beenhakkerze, by go zmienił. Jeżeli chciał zmiany, to powinien to zasygnalizować wcześniej i w inny sposób. Poza tym Beenhakker dokonał złych zmian" - powiedział były selekcjoner.

Reklama

"Ja nawet nie rozumiem, jak Jacek mógł faulować celowo? Co to znaczy?" - pytał "Fakt" Beenhakker, wychodząc z hotelu. Potem wyznał: "Jestem zmęczony tymi wszystkimi ludźmi. Jacek poprosił o zmianę i od razu ją dostał. Mieliśmy pecha, że akurat w tej sytuacji padł gol. Gdyby nie wpadł, nikt nawet nie wracałby do tematu". Opiniami Engela zdumiony był także Bąk, który przez cztery dni walczył z kontuzją, by zagrać w Erywaniu, a do momentu zmiany należał do najlepszych na boisku.

"To jakieś dziwne i bezsensowne pomówienia. Nie po to gram w piłkę, by robić coś złego dla zespołu. Niech trener Engel mówi co chce, ale nie wie, co we mnie siedzi. Skoro tak wielki <znawca futbolu> uznał, że faulowałem celowo, mogę tylko zaprzeczyć. Nie zdążyłem po prostu za rywalem. Chciałem wejść przed niego łokciem i się nie udało. A moje gesty oznaczały rozczarowanie tym, że nie dałem rady zdążyć" - wyjaśnił "Faktowi" najbardziej doświadczony z kadrowiczów.