Zastanawialiśmy się, kto byłby lepszym prezesem - Lato, Czarnecki, Kasperczak, a może Kosecki? Niestety, drodzy państwo, zostaliśmy przez PZPN po raz kolejny bezczelnie zrobieni w konia. Sam napisałem dziesiątki tekstów, o zjeździe, który miał się nigdy nie odbyć. Dziś zarząd spotka się po raz setny i… znów nic nie ustali. Punktu o wyborze terminu nowych wyborów zapomniano uwzględnić.

Nie interesują mnie wynajdywane raz po raz kruczki prawne. Nie przejmuję się wyciąganymi teraz z szuflad regulaminami. Po prostu chcę, żeby polską piłką rządzili ludzie honoru - tacy, którzy jeśli powiedzą, że do zjazdu dojdzie w kwietniu, to rzeczywiście dotrzymają słowa. A jeśli poinformują, że z jakichś przyczyn trzeba przesunąć wybory na czerwiec, to chciałbym mieć poczucie, że rzeczywiście nie ma innej możliwości. Tymczasem mam święte przekonanie, że moją ulubioną dyscypliną sportu rządzą krętacze. Każde ich słowo jest tylko częścią gierki mającej na celu nachapanie się. Ohydne, bezceremonialne nachapanie. Nie ma takiego kłamstwa, które nie przeszłoby im przez usta. Czemu musimy się na to godzić?

Przyznano nam organizację mistrzostw Europy w 2012 roku, fajnie, naprawdę fajnie. Tylko co z tego? Czy to zmienia fakt, że pewne słowa zostały wypowiedziane? Przecież dano nam publiczne zapewnienie o nowych wyborach do władz związku. Mamy prawo domagać się, by zarząd PZPN zaczął wywiązywać się z obietnic. W lutym kiedy Tomasz Lipiec nazwał członków piłkarskich władz ludźmi bez honoru, niektórzy z nich wyjątkowo się oburzyli - Lato, Piechniczek, Kolator… Ja dziś powtórzę słowa Lipca - jesteście panowie ludźmi bez honoru. Obiecaliście mi, że zorganizujecie wybory i tego nie zrobiliście. Teraz siedzicie cicho, licząc na to, że pod płaszczykiem Euro milutko spędzicie kolejne lata. Żenujące.

Przeglądam teraz stare wiadomości prasowe. Od 23 stycznia dzień po dniu teksty o tym, co dalej. "Wybory w późniejszym terminie”, "Zjazd przeniesiony na kwiecień”, "Listkiewicz: musimy zrobić wszystko, żeby szybko zorganizować wybory”. Są zapewnienia, obiecanki, przewidywania. Jeden wielki, niekończący się pic na wodę.

Nie mam pretensji tylko do działaczy PZPN, bo nie urodziłem się wczoraj i generalnie wiem, że ufać im nie można za grosz. Mam pretensje też do całej rzeszy innych ludzi. Oto znajduję wypowiedź ministra Zbigniewa Ziobro ze stycznia. "Banda hipokrytów musiała odejść” - mówi. Fajne zdanie, ale nic z niego nie wynika. Hipokryci wcale nie odeszli. Kolejni politycy i kolejne zapowiedzi czystki, która nigdy nie nadeszła. Czemu dzisiaj nie pamiętacie o porządkach, które z takim zapałem chcieliście robić? Czy rozbicie układu rządzącego skompromitowanym futbolem było wówczas na czasie, a teraz jest "passe"? A może w okresie wakacyjnym czyszczenie futbolu nie trafi na czołówki gazet i lepiej poczekać?

Mam też pretensje do dziennikarzy - tych, którzy zapraszają członków zarządu PZPN do telewizyjnych programów i pytają, czy ogramy Armenię”, zamiast "dlaczego oszukaliście ludzi i nie zrobiliście wyborów”? Do tych, którym strach przed podpadnięciem komukolwiek odbiera pamięć i zdrowy rozsądek. Czemu nie możemy traktować krętaczy tak, jak na to zasługują? Dziennikarze też powinni mieć swoją godność i nie godzić się na to, by ciągle ich oszukiwano.

Marzy mi się taki system, jak w Barcelonie, gdzie prezesa wybierają zarejestrowani kibice. A przecież Barcelona to piłkarskie imperium po stokroć potężniejsze od polskiego futbolu, obracające nieporównywanie większymi pieniędzmi. Tam można, u nas nie. Dlaczego? Bo dzisiejsi pożal się Boże działacze mogą się wybierać tylko wewnątrz swojej skorumpowanej i zakłamanej kliki. Gdyby do głosu doszli normalni ludzie, cały ten zarząd musiałby z salonów wrócić do swoich wsi i miasteczek - Karczewa, Tarczyna, Wisły czy Mielca. Chciałoby się powiedzieć "szerokiej drogi”, ale to tylko marzenie…











Reklama