Miał pan kapitalny sezon, najlepszy w karierze. Zabrakło jednak happy endu...
Rzeczywiście ta końcówka udana nie była. Najpierw kontuzja, potem przegrane z GKS mistrzostwo i finał Pucharu Ligi. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć żadnego trofeum. Nie ma co jednak tego wspominać, trzeba patrzeć do przodu.

Spójrzmy więc: zostanie pan w Bełchatowie na następny sezon?
Tak. Nic się już raczej nie wydarzy, także z powodu mojego stanu zdrowia. Rozmawiałem już z prezesem Ożogiem i obaj doszliśmy do wniosku, że to dla mnie najlepsze wyjście. Tu będę mógł spokojnie wyzdrowieć i przygotować się pod okiem trenera Oresta Lenczyka do nowego, bardzo ważnego sezonu.

Ale nie wiadomo, czy w Bełchatowie nie zmieni się trener.
Prezes Ożóg mówi, że jest bardzo blisko przedłużenia umowy z panem Lenczykiem. Bardzo bym się cieszył, gdyby on został, bo świetnie się dogadujemy. Wiem, że on najlepiej przygotuje mnie do sezonu i jesiennych meczów reprezentacji.

Te w czerwcu zbyt udane nie były. Nie miał pan wrażenia, że właśnie pana brakowało na boiskach w Azerbejdżanie i Armenii?
Nie mogę oceniać kolegów, nie wiadomo, co by było, gdybym mógł z nimi pojechać. Nie wiem nawet, czy trener Beenhakker umieściłby mnie w jedenastce. Mogłem tylko trzymać kciuki za chłopaków w domu, wierzyć w nich i przeżywać nasze wspólne niepowodzenie.

Skoro nie chce pan komentować meczów reprezentacji, proszę powiedzieć, jak si pan czuje z wszczepionymi w pachwiny tytanowymi siateczkami.
W ogóle ich nie czuć. Biorę antybiotyki, staram się ruszać, ogólnie jestem dobrej myśli. USG w Polsce wykazało jednak kilka krwiaków, więc w czwartek lecę samolotem do Herne pod Bochum na konsultację do profesora Kemena. Po niej będę wiedział, jak to wszystko wygląda i kiedy będę mógł wrócić na boisko. Chciałbym już na pierwsze mecze GKS w Pucharze UEFA. Maciek Iwański i Bartek Ślusarski, którzy przeszli tu ten sam zabieg, nie pauzowali zbyt długo.












Reklama