Mimo wyznaczenia na 30 listopada daty granicznej zjazdu wyborczego, nad PZPN nadal zbierają się czarne chmury. Według ministra sportu związek nadal nie działa najlepiej w sprawie oczyszczania polskiej piłki ze zjawisk korupcyjnych. Groźba ponownego wprowadzenia kuratora jest nadal realna - pisze "Fakt".

Reklama

"Nie wygląda to dobrze, jeśli chodzi o walkę z korupcją w naszym futbolu. Prokuratura nie przekazała do PZPN drugiej transzy zamieszanych w aferę korupcyjną klubów. A to oznacza, że śledczy z Wrocławia nie mają zaufania do PZPN w sprawach działań antykorupcyjnych" - mówi "Faktowi" minister Lipiec.

Chodzi o Trybunał Piłkarski, który do 21 czerwca ma rozpatrzyć odwołania ukaranych przez Wydział Dyscypliny klubów. W prokuraturze obawiają się, że wyroki mogą tam zostać złagodzone. Tym bardziej, że tak naprawdę w skład trybunału wszedł jeden prawnik, a reszta jego członków rekrutuje się z ludzi, którzy zasiadali w byłym Wydziale Dyscypliny, który w sprawie walki z korupcją nie zrobił wiele. Od tego, co teraz zrobią ci panowie z odwołaniami ukaranych za korupcję klubów, zależy dalsza współpraca wrocławskiej prokuratury z PZPN.

"Wyznaczenie punktu granicznego jest krokiem do przodu, ale zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby ustalona została konkretna data wyborów. Argumenty, że nie można jej wyznaczyć, bo nowy statut jest zaskarżony przez środowiska futsalu i piłki kobiecej, są dla mnie niezrozumiałe. Przecież sąd właśnie z powodu ich obecności nie zarejestrował poprzedniej wersji statutu, więc trudno oczekiwać, żeby teraz miał jakieś obiekcje. Albo to naiwność działaczy PZPN, o co ich nie podejrzewam, albo kolejne gierki z ich strony" - twierdzi minister Lipiec.

Reklama