Niedawno mówił pan, że nie zatrudni Pawła Janasa, bo przykro byłoby po jakimś czasie zwalniać przyjaciela. Wygląda na to, że zmienił pan zdanie.
Mówiłem, że nie zatrudnię go jako trenera. Bo to jest najbardziej gorący stołek i rzeczywiście nagle mogłoby się okazać, że straciłem przyjaciela. Praca na stanowisku dyrektora sportowego jest znacznie bardziej długofalowa.

Nazwisko Janas nie kojarzyło się ostatnio z sukcesami.
Wszyscy patrzymy na niego przez pryzmat tego, co zdarzyło się w dwóch pierwszych meczach na mundialu. Zapominamy, że to Janas wywalczył awans do finałów mistrzostw świata. Jest pierwszym Polakiem, który wprowadził drużynę do Ligi Mistrzów i dotarł z nią do ćwierćfinału, zdobywał mistrzostwo Polski, świetnie wszystko poukładał w Amice Wronki, wychował dwóch zdolnych trenerów - Czesława Michniewicza i Macieja Skorżę. Naprawdę trudno w Polsce znaleźć kogoś z lepszymi kwalifikacjami.

Janas odżył już po mistrzostwach?
I to jak! Jest tak energiczny i ma w sobie taką moc, że aż sam jestem zaskoczony.

Ale mediów wciąż unika jak ognia. Jak to się ma do wizerunku medialnego klubu, jaki pan buduje?
Spokojnie, Paweł będzie rozmawiał z prasą. Obaj wiemy, że to normalny fajny facet. Podczas mistrzostw miał trudny okres i tyle.

Na czym będzie polegała jego rola w Kolporterze? Czy będzie to wyglądało tak jak w Wiśle Kraków albo w Dyskobolii, gdzie prezesi i dyrektorzy sportowi są tylko marionetkami w rękach właścicieli?
Oczywiście ja będę zatwierdzał jego decyzje, ale właśnie Paweł będzie wnioskował w najważniejszych sprawach: transferów, zatrudniania zawodników itd. Jego rola jest naprawdę bardzo istotna. Ja nie mam czasu, aby skupiać się tylko na klubie. Prowadzę w sumie trzynaście rożnych spółek. Zapewniam, że mam co robić.

Prowadzicie rozmowy z Piotrem Świerczewskim, Grzegorzem Szamotulskim, zawodnikami po trzydziestce. Zmieniacie strategię, stawiacie na rutyniarzy?
To jest właśnie jedna z pierwszych decyzji Pawła. Dlatego tak pokpiliśmy sprawę w końcówce minionego sezonu, bo zabrakło nam kilku graczy z doświadczeniem. Zatrudnimy teraz trzech, czterech rutyniarzy i w następnym sezonie powinno być lepiej.

Jaki stawia pan cel najbliższy sezon?
Europejskie puchary.

Czyli jeszcze nie mistrzostwo Polski.
Mistrzostwo jak najbardziej. Przecież europejskie puchary to także gra o awans do Ligi Mistrzów. Taki mamy właśnie zamiar.

Był pan jednym z niewielu działaczy młodego pokolenia, który publicznie poparł prezesa PZPN Michała Listkiewicza. Dlaczego?
Zostałem źle zrozumiany. Ja tylko powiedziałem, że mam uznanie dla Michała Listkiewicza za to, co zrobił w walce o Euro 2012, i że bez wątpienia powinien być w jakichś strukturach przygotowujących tę imprezę. Moje uznanie dla działalności prezesa na innych frontach jest już mniejsze.
























Reklama