Poszło o pieniądze. Jacek Bąk chciał zarabiać 250 tysięcy euro rocznie na rękę. Legia nie chciała mu tyle zapłacić, więc działacze rozpuścili plotki, że Bąk chciał 500 tysięcy. "To jakiś skrajny idiotyzm. Nigdy o takiej kwocie nie rozmawialiśmy. Naprawdę myślałem, że są poważniejsi. Gdybym w Polsce żądał pół miliona euro to żona by mnie z domu wygoniła za taką głupotę" - obrusza się piłkarz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Więc ile chciał zarabiać? "Tyle ile Brazyliczycy - 250 tysięcy euro netto za sezon, a właściciele zaoferowali mi 250 tys. euro, ale brutto. Zresztą, że jest to oferta brutto dowiedziałem się przed wylotem do Azerbejdżanu i Armenii. Wcześniej rozmawiałem z Mirosławem Trzeciakiem przez kilka tygodni. Cały czas o kwocie netto. Później zaproponowano mi jeszcze 300 tysięcy brutto, co przy 40 procentowym podatku daje 180 tysięcy netto. To nie były moje warunki" - przekonuje Jacek Bąk.

Kapitan reprezentacji Polski wie dlaczego działacze tak z nim "pogrywali". "Chcę, aby kibice wiedzieli, że ktoś ze mnie chciał zrobić głupka na oczach całej Polski. Tak się nie traktuje reprezentanta Polski ani człowieka. Działacze Legii grają cały czas na uczuciach kibiców tego klubu, boją się ich niezadowolenia" - wyjaśnił.



Reklama