Są także przykładem typowej kariery w stylu "american dream” - od pucybuta do milionera. Wybrzeże Kości Słoniowej jest biednym, zacofanym krajem. 49 procent jego obywateli to analfabeci. Wielu mieszkańców umiera młodo (średnia długość życia wynosi 42 lata) z głodu i w wyniku toczonych od lat wojen domowych. Zagraniczne zadłużenie kraju wynosi 11 mld dolarów. Doprawdy, w takich warunkach nie łatwo jest się wybić. By coś osiągnąć, trzeba mieć talent lub olbrzymie szczęście.

Reklama

Albo jedno i drugie jak bracia Toure, którzy są wychowankami sławnej szkółki młodzieżowej Jeana-Marca Guillou, Francuza, uczestnika mistrzostw świata w 1978 r. "Yaya ma dużo większy dar do gry ode mnie. Ja przebiłem się w futbolu tylko dzięki sprytowi. Znałem wielu lepszych piłkarzy, ale wszyscy byli głupsi" - mówi Kolo.

On pierwszy podbił Europę. Przez ostatnich pięć lat pobytu w Arsenalu zyskał sobie szacunek kolegów, trenera Arsene’a Wengera i dziennikarzy. Ci pierwsi wybrali go niedawno zastępcą kapitana drużyny. Francuski trener z uwagi na ostry i skuteczny styl gry nazywa Toure "szalonym psem". Z kolei "The Guardian” uznał go niedawno najlepszym obrońcą na Wyspach Brytyjskich. Gazeta wyceniła Afrykanina na 15 mln funtów.

Arsenal zrobił na nim kapitalny interes - gdy Toure przybywał do Londynu, kosztował jedynie 350 tys. Jego wartość skoczyła m.in. w sezonie 2003/04. Wówczas dowodził defensywą drużyny, która nie przegrała ani jednego spotkania w lidze. Dwa lata później kierowana przez Kolo obrona nie pozwoliła sobie na stratę gola w dziesięciu kolejnych spotkaniach Ligi Mistrzów.

Reklama

I jak tu nie lubić takiego gracza? "Mam zamiar zostać w klubie do końca kariery. Niczego mi tu nie brakuje, więc po co miałbym coś zmieniać? Jako człowiek, który prawie całe życie spędził w biedzie, grając na nierównych boiskach w temperaturze 40 stopni, potrafię docenić to, co mam" - deklaruje 26-letni obrońca, którego w swoim składzie widziałyby chętnie największe zespoły świata jak Milan, Juventus Turyn czy Barcelona.

Ten ostatni klub kupił kilka dni temu z Monaco Yaya Toure. Katalończycy zrobili świetny interes - za jedyne 10 mln euro pozyskali zawodnika, który ma przed sobą dobrych dziesięć lat gry na wysokim poziomie (rocznik 1983), potrafi nadać piłce prędkość 130 km/h, biega 100 m w niecałe 11 sekund, a na dodatek radzi sobie kapitalnie w defensywie. "To taka lepsza wersja... mnie samego" - ocenił Afrykańczyka Francuz Patrik Vieira.

"Jestem dobry, a nawet bardzo dobry. Wdrapałem się na szczyt, z którego na pewno nie spadnę" - ocenia tymczasem mało skromnie Yaya. Pytany, czy nie żałuje, że w najbliższych latach prawdopodobnie nie zagra w jednym klubie z bratem, odpowiada: "Nie, bo odbijemy sobie wszystko w reprezentacji. Wybrzeże jest w stanie zdobyć medal na mundialu w Afryce. Znamy doskonale tamtejsze boiska i atmosferę, dlatego możemy pokonać europejskie kraje, a także Brazylię.

Przesada? A skąd. WKS ma naprawdę mocną drużynę. Poza Kolo i Yaya Toure grają w niej chociażby znakomity napastnik Chelsea Didier Drogba czy też błyskotliwy pomocnik Tottenhamu Didier Zokora. A lada chwila do reprezentacji może dołączyć pewien zdolny zawodnik francuskiej Nicei, którym poważnie interesuje się Arsenal. Ten chłopak to Ibrahim Toure. Zbieżność nazwisk nie jest tu przypadkowa, to trzeci z utalentowanych braci.