Do Montrealu Polacy - którzy zamieszkali w centrum miasta, w hotelu Delta -dotarli z niezbyt przyjemnymi, przygodami. "Mieliśmy do Kanady dotrzeć przez Amsterdam" - opowiada trener Michał Globisz. "Niestety, już w Holandii okazało się, że lot został z przyczyn technicznych odwołany. Nie było czasu, by na własną rękę szukać połączeń, więc musieliśmy przystać na propozycję przewoźnika. Czyli najpierw lot do Paryża, tam kilka godzin czekania i dopiero samolot do Montrealu" - powiedział szkoleniowiec Polaków.

Reklama

W stolicy Francji reprezentantom poginęły bagaże. ? Czekaliśmy na lotnisku na torby i skrzynie ze sprzętem niemal sześć godzin. Co chwila pojawiały się nowe informacje, że będą za chwilę, potem, że za godzinę. Niestety, do dziś nie pojawiła się między innymi skrzynia z sześcioma kompletami strojów meczowych! Linie lotnicze zapewniają, że do dnia otwarcia turnieju się znajdą. Nic innego nam nie pozostaje tylko czekać" - opowiada trener Globisz.

Nic więc dziwnego, że atmosfera na początku nie była najlepsza, ale powoli dochodzi do normy. Dość łatwo piłkarze przechodzą okres aklimatyzacji, chociaż przez przymusowy postój w Paryżu, wszystko jest o dobę opóźnione w stosunku do pierwotnego planu. Widać to było podczas sparingu rozegranego z Polonią z Toronto. Mimo to podopieczni Globisza łatwo wygrali 6:0, a po dwie bramki strzelili Dawid Janczyk, Patryk Małecki i Mariusz Sacha.

"Graliśmy z założeniem, że przeciwnikiem jest Brazylia" - opowiada Globisz. "Ćwiczyliśmy agresywny odbiór, kontrataki i stałe fragmenty gry. Typowy trening w warunkach meczowych. Wynik wygląda doskonale, ale powiedzmy sobie szczerze, że kanadyjska polonia, to nie jest Brazylia. Po meczu urządzono nam niespodziankę" - dodaje trener.

Reklama

Odbyło się spotkanie z polonusami, przyszło mnóstwo ludzi, a wszyscy byli nam niezwykle przychylni. Przyszedł także konsul. Na spotkaniu pojawił się także prezes PZPN, który razem z Leo Beenhakkerem dotarł do Kanady we wtorek wieczorem. Co ciekawe i ta polska delegacja została dotknięta klątwą bagażową. "Michałowi Listkiewiczowi także zaginęła podczas lotu torba. Prezes nie ma nic, nawet szczoteczki do zębów" - śmieje się Globisz.