Są wakacje, ma pan 22 lata, mieszka w Berlinie, a zamiast się bawić - haruje na monotonnych treningach. Nie szkoda panu życia?

Spokojnie, jeśli chodzi o rozrywki, to daję sobie radę. Ale bez szaleństw. Jest 22.00, a ja właśnie wchodzę do pokoju hotelowego. Teraz nie w głowie mi hulanki. Chcę znaleźć się w kadrze Herthy na przyszły sezon.



Jak pan chce to zrobić, skoro podobno ciągle chodzi pan zmęczony?

Nie mam w tym roku wakacji, ale to wcale nie znaczy, że czołgam się z wyczerpania. Owszem, jestem ciągle na jakichś zgrupowaniach, trener rozpisał mi indywidualny trening, ale byłem na badaniach u ortopedy oraz kardiologa i wszystko jest w porządku.



Z trenerem Lucienem Favre’em mieszka pan w jednym hotelu. Przyjaźń kwitnie?


Nie ma mowy o zaprzyjaźnianiu się z trenerem. Jak by to wyglądało w oczach kolegów z drużyny? Na szczęście każdy ma swój samochód, więc nie musimy jeździć tą samą taksówką na treningi. Favre to bardzo sympatyczny człowiek, miły, wiecznie uśmiechnięty. Jemy razem śniadania, w korytarzu mówimy sobie dzień dobry, ale kolegami nie jesteśmy. W razie jakichkolwiek podejrzeń mam alibi - na treningach Favre lubi sobie pokrzyczeć, mnie też czasami się obrywa.



Ale w meczu sparingowym z Carl Zeiss Jena, wygranym 3:0, zagrał pan od pierwszej minuty.

Trener chciał tylko zobaczyć, czy mogę coś wnieść do tego zespołu.



I może pan?

Cóż, media podały, że zaliczyłem asystę przy drugim golu. A z tą asystą to nie do końca tak. Miałem piłkę na dwudziestym metrze, wypuściłem ją sobie głową, przyspieszyłem i strzeliłem, ale w nogi jakiegoś obrońcy. Mój strzał dobił kolega. Po meczu trener powiedział mi, że muszę lepiej zastawiać piłkę i dłużej się przy niej utrzymywać. Nic nowego.



Z Jeną grał pan u boku Christiana Gimeneza. To dobry nauczyciel?

Gimeneza będę dokładnie podpatrywał. To facet, który w zeszłym sezonie strzelił 12 goli. Jest doświadczony i pewny swoich umiejętności. Poza tym to bardzo miły człowiek. Byłem z nim i z Jaroslavem Drobnym na kolacji. Świetnie się bawiliśmy. O innych rywalach do miejsca w ataku - Okoronkwo i Lakiciu - wiem tyle, że są w moim wieku.



Jakie są szanse na to, że Favre ostatecznie postawi na Piszczka, a nie na przykład na Okoronkwo?

Szczerze mówiąc, to nie wiem. Jeśli okaże się, że miałbym grać w rezerwach, to poproszę o wypożyczenie. Menedżer Dieter Hoeness powiedział, że nie jestem na sprzedaż. To znaczy, że klub chce we mnie inwestować. I dobrze, bo Hertha Berlin to jednak firma. Grałem na co dzień na stadionie w Lubinie i pewnego dnia wszedłem na stadion Herthy, na którym był finał mistrzostw świata. Niebo i ziemia.



W Herthcie nie zrazili się do Polaków?


Nikt mi nie mówi: ej, był tu taki Polak, Karwan, co zapomniał koszulki na mecz. Dla Berlińczyków narodowość się nie liczy. Reguły są proste. Dobrze grasz - zostajesz, źle - już cię nie ma.









































Reklama