22-latek, za którego Niemcy zapłacili ponad trzy miliony euro kończy dzień tuż po...20. "Wracam do hotelu i dosłownie padam na twarz. Mamy trzy treningi dziennie. Pierwszy o 7.45 w siłowni, drugi o 10.30 - szybkościowy i trochę zajęć z piłką, a trzeci o 16.30. Biegamy wtedy bez przerwy 45 minut. Wracam do hotelu, jem kolację i kładę się spać, bo niczego już mi się nie chce" - opowiada Błaszczykowski.

Reklama

Podczas prezentacji nowych piłkarzy Borussii Polak miał koszulkę, na której zamiast nazwiska nad numerem ma zdrobnione imię, Kuba. "Nie wpisali mi nazwiska, bo nikt nie był w stanie go wymówić. Poza tym spikerzy na stadionach mieliby wielkie kłopoty. No więc <zrzekłem> się nazwiska" - mówi były piłkarz Wisły Kraków.

Dwa dni temu kontrakt z Górnikiem Zabrze podpisał jego wujek Jerzy Brzęczek. Srebrny medalista igrzysk olimpijskich z Barcelony jest niemal dwa razy starszy od Kuby. "Spokojnie, jestem pewny, że da wujek sobie radę. Nie jest wypalonym piłkarzem jak może niektórym się wydawać. Na pewno pokaże klasę i będzie łyso tym, którzy twierdzą, że to <dziadek>. Zresztą miał ofertę nie tylko z Zabrza. Bardzo chciał go w swojej drużynie trener Jagiellonii, ale Białystok jest trochę za daleko od rodzinnych Truskolasów. Jurek woli być bliżej domu i rodziny" - tłumaczy DZIENNIKOWI pomocnik Borussii.

Transfer wujka to nie jedyna dobra wiadomość, która dotarła do Kuby w Niemczech. "Właśnie zadzwonił do mnie brat i powiedział mi, że zdałem maturę. Nie wiem ile punktów zdobyłem. Najważniejsze, że godziny siedzenia nad książkami opłaciły się. Zdawałem z polskiego, geografii i angielskiego, choć w ostatnich miesiącach bardziej koncentrowałem się na niemieckim. Na zajęciach Borussii rozumiem większość poleceń trenera Thomasa Dolla, a bardzo pomaga mi Ebi Smolarek. Z nim jest mi znacznie raźniej. W końcu to moje pierwsze dni na obczyźnie. No i najważniejsze - jest tu ze mną moja dziewczyna Agata. Daję więc radę" - mówi Błaszczykowski.

Reklama

Przyznaje, że po zaledwie kilku treningach widać, że poziom piłkarski jest w Dortmundzie znacznie wyższy. "Specjalnie mnie to nie dziwi. Wystarczy popatrzeć, kogo tu sprowadzono. Napastnik Diego Klimowicz, obrońca Robert Kovać, pomocnicy Mladen Petrić i Federico Giovanni. Wydano na nich wielkie pieniądze. A przecież nie brakuje klasowych zawodników wśród tych, którzy już grają w Borussii. Zbiera się tu niezła ekipa" - cieszy się "Kuba".

Na zwiedzanie Dortmundu piłkarz wybrał się dotychczas tylko raz. "I mile byłem zaskoczony. Opowiadano mi, że to brzydkie miasto, a tymczasem centrum bardzo przypadło mi do gustu, szczególnie rynek z mnóstwem kafejek. Ale na zwiedzanie nie mam czasu. W zasadzie na nic nie mam, nawet nie oglądam mistrzostw do lat 20. Mam nadzieję, że chłopaki pozbierają się po wpadce z USA. Cieszyłem się, że wygrali z Brazylią. Z tymi Brazylijczykami pamiętam pewną historię. Graliśmy przeciwko nim w młodzieżowej reprezentacji w turnieju w Korei. W 70. minucie był karny dla nas, a dodatkowo Brazylijczyk, który faulował, dostał czerwoną kartkę. Niestety, przestrzeliliśmy karnego, a chwilę później straciliśmy gola. Teraz była odwrotna historia. To my ich pokonaliśmy w dziesiątkę" - kończy polski piłkarz.