"Jeszcze nic nie wiem" - mówił DZIENNIKOWI Golański, kilka minut po godzinie 13. "Słyszałem, że rumuńskie media podały już nawet moje zarobki, szacując je na 130 tys. euro rocznie, ale ze mną konkretnych rozmów jeszcze nie było. Wiem, że negocjują ze sobą kluby.

Reklama

Trzy godziny później przyznał, że jest w stałym kontakcie ze swoim menedżerem. "Sprawa wygląda bardzo poważnie, ale nadal nic nie jest przesądzone. Chciałem, żeby moja przyszłość rozstrzygnęła się do poniedziałku, przed wyjazdem Korony na obóz na Węgry. Wygląda na to, że wszystko będzie jasne jeszcze w czwartek lub w piątek. To nawet dobrze, bo ten cały szum wokół mnie jest jednak trochę męczący i nie ułatwia przygotowań do nowego sezonu" - zdradził piłkarz.

Golański nie ukrywa, że kierunek rumuński, wbrew powszechnej opinii, jest dla niego korzystny. "Steaua to bardzo utytułowany klub, który gra regularnie w Lidze Mistrzów. Można się z niego łatwo wypromować na Zachód, a to byłoby moim celem. Zawsze mówiłem, że nie muszę wcale odchodzić z Kielc, że dobrze się tu czuję, ale ofertę tak wielkiego klubu jak Steaua głupio byłoby odrzucić. Przecież to były zdobywca Pucharu Europy" - ocenił prawy obrońca reprezentacji.

Doskonale zdaje sobie jednak sprawę, że aby awansować do Ligi Mistrzów w tym sezonie Steaua musi wcześniej wyeliminować Zagłębie Lubin. "Cóż, mam z tym klubem porachunki. Moja Korona ciągle z lubinianami przegrywała. To byłaby okazja do rewanżu. Gdybym zagrał przeciwko Zagłębiu, nie byłoby taryfy ulgowej" - wyjaśnił w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Reklama

Golański przez dwa ostatnie lata wykonał gigantyczny skok do przodu. Z przeciętnego defensywnego pomocnika ŁKS (po którego transferze w 2005 roku za 500 tys. zł. do Kielc łódzcy działacze ze szczęścia zacierali ręce) stał się najlepszym polskim prawy obrońcą. Wpisana w jego kontrakt suma odstępnego, w wysokości miliona euro, przestała być abstrakcyjna, po kapitalnym występie w spotkaniu Polska - Portugalia.

Golański to jeden z młodych zawodników, którym bardzo pomogła promocja w kadrze Leo Beenhakkera. Atutem 25-letniego łodzianina jest świetny strzał z rzutu wolnego. "Dopiero w Bukareszcie okaże się, ile jeszcze muszę się uczyć w tym elemencie. Trenerem Steauy jest przecież Gheorge Hagi, a któż z nas nie podziwiał go kilka lat temu. Gdy usłyszałem, że chce mnie mieć w swoim zespole, byłem bardzo zadowolony. A jeszcze bardziej będę się cieszył, gdy dostanę szansę potrenować z nim rzuty wolne. Przecież Maradona Karpat był specjalistą od stałych fragmentów gry. Lepszego nauczyciela trudno byłoby znaleźć" - podsumowuje Golański.