Ulica Rosoła, Ursynów. Uśmiechnięty od ucha do ucha Takesure siedzi przed blokiem i wertuje poniedziałkowy "Fakt". "OK, OK. Jestem happy" - pokazuje na swoje zdjęcie, unosząc kciuk do góry. "Po polsku znam tylko parę słów. <Dziękuję>, <dzień dobry>. Kiedy czegoś nie rozumiem w szatni, Dickson Choto mi tłumaczy. On świetnie zna polski. Dickson mieszka tu" - pokazuje palcem na okna.

Reklama

Chinyama poznał Choto już w Harare, stolicy Zimbabwe. Takesure mieszkał 10 minut od centrum miasta, razem z rodzicami, bratem i czterema siostrami. "Tata zmarł dwa lata temu. Teraz mamą opiekuje się brat i siostry, a ja przyjechałem do Polski, bo chcę zrobić karierę. Marzy mi się Premiership. Czemu? Bo jestem szybki i silny" - szczerzy się wesoło, a oczy aż mu się świecą na samą myśl o lidze angielskiej.

"Gdy leciałem do Polski, niewiele wiedziałem o waszym kraju. Widziałem waszą drużynę na mistrzostwach świata. Chciałem grać w Legii, bo to wielka marka. Nawet w Zimbabwe to wiadomo, może dzięki temu, że Dickson tutaj gra. Ale mnie nie chcieli. Nie wiedzieli, że jestem taki dobry" - uśmiecha się.

Chinyama najbardziej tęskni za żoną i dzieckiem. "Mój synek Knowledge ma dwa latka. Następnym razem przyniosę jego zdjęcia" - mówi "Faktowi" dumny ojciec. Takesure wie, że Legia pozbyła się latem kilku najlepszych piłkarzy. "No i co? Legia będzie wielkim klubem, zawsze" - podkreśla. "Znam trochę polską ligę. Kilku piłkarzy zrobiło na mnie wrażenie w poprzednim sezonie" - dodaje.Kto na przykład? "Surma" Ale Legia go sprzedała? "To dziwne, ale taki jest futbol. Nigdy nie wiesz, gdzie będziesz jutro" - odpowiada filozoficznie.

Reklama

Choć są wakacje, na ursynowskim osiedlu kilku chłopców gra w tenisa. Kiedy chcą pograć z Chinyamą w piłkę, ten od razu wybiega na szkolne boisko. Zresztą, jest gotów do gry. Ma na sobie reprezentacyjny dres Niemiec. Drybluje tak, że dzieci nie mają szans odebrać mu piłki, ale raz na jakiś czas pozwala im na to. Potem, specjalnie dla "Faktu", wykonuje kilka sztuczek z piłką - żongluje, zarzuca sobie ją na kark. Dzieciaki są zachwycone.

"Ludzie już mnie rozpoznają, są dla mnie mili. Ale wiem, że im więcej goli strzelę dla Legii, tym bardziej będą mi wdzięczni" - opowiada, gdy siadamy w pobliskiej pizzerii. Po golach tańczysz jak wielki ptak. Możesz to zaprezentować? "Nie. Bo robię to tylko na boisku. I jeszcze kilka razy zobaczycie, jak tańczę. Następnym razem już w meczu z Górnikiem. Zapraszam" - kończy.