Dzięki dwóm strzałom z rzutów karnych obronionym przez Boruca w serii jedenastek, Celtic awansował do Ligi Mistrzów. Szkoccy dziennikarze od razu wyliczyli, że te dwie interwencje warte były 10 mln funtów. Przynajmniej tyle zarobi bowiem klub dzięki grze w elitarnych europejskich rozgrywkach. I jednocześnie przypomnieli, że w poprzednim sezonie Boruc już w Chamions League odbił strzał Luisa Sahy z rzutu karnego, co sprawiło, że drużyna z Glasgow pierwszy raz w historii ograła Manchester United.

Reklama

"Będę wspominał ten wieczór jeszcze jako dziadek, grając w golfa za 25 lat" - powiedział Strachan. "A co się takiego stało? Wyszedł nam mecz i tyle, trochę zmęczony jestem" - odpowiadał po meczu w swoim stylu polski bramkarz pytany dlaczego jest taki markotny. W trakcie spotkania Boruc był jednak jak wulkan. Na najwyższe uznanie zasłużył nie tylko za postawę w trakcie rzutów karnych, ale także grę w całym meczu. Był tak zaangażowany w walkę, że po kolejnym fatalnym błędzie swojego obrońcy Lee Naylora, próbował go dusić - pisze DZIENNIK.

"Nawet nie pamiętam, że coś takiego miało miejsce. W ogóle nie ma sprawy, bo z Naylorem wciąż jesteśmy bardzo dobrymi kolegami" - mówił Boruc. Po obronionym przez Boruca strzale Kaliniczenki, Strachan wpadł na murawę i pędził do bramkarza reprezentacji aby uwiesić mu się na szyi. Boruc podbiegł do trybun i zaczął tańczyć. Przy okazji pokazywał na palcach literę - L, przypominając, że wciąż jest kibicem Legii. Ponad 60 tysięcy kibiców na Celtic park szalało ze szczęścia.

Przed rzutami karnymi Boruc też zachował się nietypowo. Niespodziewanie poszedł do szatni. "Musiałem do toalety" - rozbrajająco rozwiał później tajemnicę. "Tak na moje oko, to Artur latem zrzucił z 12 kilogramów. Dobrze wykorzystał letnią przerwę, nabrał aerodynamicznych kształtów i od razu widać jak pewnie czuje się na boisku. Gdyby w bramce Spartaka stał Wojtek Kowalewski, a nie Pletikosa, mielibyśmy jeszcze ciekawszy mecz. I kilka serii rzutów karnych więcej" - cieszył się asystent Leo Beenhakkera Bogusław Kaczmarek.

Reklama

W trakcie dogrywki Gordon Strachan wpuścił na boisko Macieja Żurawskiego. Kapitan reprezentacji Polski miał nawet okazję na bramkę, ale ta najlepsza przyszła dopiero w rzutach karnych. Żurawski nie zmarnował szansy. Strzelił jednak w nietypowy dla siebie sposób. Z całej siły, pod poprzeczkę. "Przed karnymi dwóch czy trzech zawodników podniosło rękę, zgłaszając się na ochotnika. Kazałem im natychmiast opuścić dłonie. Klub piłkarski to nie wolontariat. Sam dokonałem wyboru" - powiedział Strachan. A obrońca Celticu Garry Caldwell, który wcześniej rozdzielał Boruca i Naylora posumował mecz krótko - "Artur Boruc to najlepszy bramkarz na świecie! On już wiele razy pokazywał tu wielką klasę. Ale dzięki temu co zrobił tego wieczoru, stał się legendą klubu".