FC Salzburg - Lech Poznań 0:1 (0:1)

Bramka: Semir Stilić (30).

Żółte kartki: Gonzalo Zarate, Alan, Simon Cziommer (FC Salzburg); Luis Henriquez, Jakub Wilk (Lech).

FC Salzburg: Alexander Walke - Franz Schiemer, Rabiu Afolabi, Ibrahim Sekagya, Martin Hinteregger - Daniel Offenbacher (58. Alan), David Mendes da Silva - Gonzalo Zarate, Simon Cziommer, Jakob Jantscher (68. Stefan Hierlander) - Joaquin Boghossian (74. Roman Wallner).

Reklama

Lech: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez (36. Jakub Wilk) - Sławomir Peszko, Dmitrije Injac, Semir Stilić (76. Tomasz Bandrowski), Ivan Djurdjević (46. Grzegorz Wojtkowiak), Sergiej Kriwiec - Artjoms Rudnevs.

Sędziował: Maksim Łajuszkin (Rosja). Widzów: 5200.

Lechici udanie zakończyli rundę grupową Ligi Europejskiej, wygrywając na wyjeździe z mistrzem Austrii 1:0. Nie wystarczyło to jednak do zajęcia pierwszego miejsca w grupie A, bowiem Manchester City zremisował w Turynie z Juventusem 1:1 i to Anglicy wygrali "grupę śmierci".

Trener Kolejorza Jose Maria Bakero zgodnie ze wczśniejszymi zapowiedziami wystawił najsilniejszą "11", w przeciwieństwie do szkoleniowca Austriaków Huuba Stevensa. Skład gospodarzy mocno różnił się od tego w jakim grali w Poznaniu i ostatnich spotkaniach ligowych. Od pierwszych minut na boisku w szeregach FC Salzburg pojawiło się m.in. dwóch 18-latków - Martin Hinteregger i Daniel Offenbacher.

Reklama

Obu zespołom przyszło grać w bardzo trudnych warunkach. Aura była zbliżona do meczu Lecha z Juventusem - minus osiem stopni, padający śnieg, ale boisko organizatorzy przygtowali znakomicie.



Początkowo mecz toczył się pod dyktando gospodarzy. Lechici próbowali szukać szans w kontratakach, lecz więcej pracy mieli obrońcy Kolejorza i bramkarz Krzysztof Kotorowski. Piłkarze z Salzburga sporo zagrożenia stwarzali z rzutów wolnych i rzutów rożnych.

W 28. min szybki atak gości mógł zakończyć się powodzeniem. Rozpędzony Sławomir Peszko zostawił za plecamy rywali, dojrzał dobrze wychodzącego Artjomsa Rudnevsa, ale Łotysz nie opanował piłki.

Kilkadziesiąt sekund później blisko tysięczna grupa fanów Lecha oszalała z radości. Znów w roli głównej wystąpił Peszko, który dokładnie dograł do Semiora Stilicia, a Bośniak technicznym uderzeniem pokonał Alexandra Walke.

Po stracie gola gospodarze jeszcze mocniej przycisnęli, a mistrzowie Polski mogli mówić o dużym szczęściu, że nie stracili gola. W 33. min Kotorowski popełnił błąd po niezbyt silnym strzale Gonzalo Zarate. Odbił piłkę przed siebie, a skuteczną dobitką popisał się Joaquin Boghossian. Arbiter uznał, że napastnik gospodarzy był na pozycji spalonej i gola nie uznał.

Po zmianie stron warunki do gry stały się jeszcze trudniejsze. Trudno było wymagać od obu drużyn spektakularnych, efektownych akcji, sporo było natomiast niedokładności i przypadku. Okazji do zmiany wyniku nie brakowało po jednej, jak i po drugiej stronie.

W 68. min Boghossian w sytaucji sam na sam trafił prosto w Kotorowskiego, choć gdyby podał do stojącego obok partnera, nic już by nie uratowało poznaniaków od utraty gola. Kilka minut później po błędzie Kotorowskiego, Austriacy nie potrafili umieścić piłki w pustej bramce.

Lech w końcówce też miał kilka okazji. Po jednej z kontr najlepszy na boisku Peszko posłał piłkę obok tuż obok słupka.