Każdą tego typu decyzję Lato powinien skonsultować z zarządem. "Nic takiego nie miało miejsca! Wydaliśmy tylko zgodę na podpisanie umowy przedwstępnej. Potem nie widzieliśmy już tych papierów na oczy. Lato samowolnie złożył podpis pod kontraktem. Prawdopodobnie ktoś jeszcze tę umowę „przyklepał”. Może Kręcina, może Bugdoł...Nie mam pojęcia kto, bo ja do tego ręki nie przyłożyłem" - mówi "Faktowi" prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej Kazimierz Greń, jeden z głównych antagonistów Laty.

Reklama

Greń zarzuca prezesowi, że ten uczynił z PZPN swój prywaty folwark. "Zupełnie nie liczył się ze zdaniem zarządu. Nad umową ze Sportfive trzymał rękę, a Kręcina to chyba na niej leżał, żeby przypadkiem nikt tego nie zobaczył" - grzmi najbardziej aktywny opozycjonista Laty.

Sportfive zarabia krocie na organizacji meczów reprezentacji oraz kontraktach reklamowych. Do kasy związku spółka, której szefem jest Andrzej Placzyński, przelewa co roku sześć milionów euro. Nie ulega wątpliwości, że gdyby PZPN sam zajmował się swoimi interesami, to zarobiłby znacznie więcej. Rozwiązanie kontraktu ze Sportfive byłoby dla związku bardzo kosztowne. Więcej, w umowie jest zapis, że jeśli firma Sportfove uzna, że poniosła straty z winy PZPN, może je pokryć z kwoty jaką zobowiązuje się zapłacić polskiej federacji.

>>>Czytaj także: Skoczkowie nie maja gdzie trenować