Były sekretarz generalny PZPN zastanawia się nad napisaniem książki, w której miałby opisać wszystko, co wie. Nie oszczędzając nikogo, nawet bliskich znajomych i współpracowników. - Mógłbym narobić tym wielkiego zamieszania. Wstrząsnąć opinią publiczną i zburzyć mnóstwo pomników. Ta książka wysadziłaby polską piłkę w powietrze tak, że długo mogłaby się nie podnieść - straszy na łamach "Przeglądu Sportowego" Kręcina.
Jeśli tego nie zrobię, to tylko dlatego, że wstrząs byłby zbyt duży. A ja dzień przed jej wydaniem musiałbym się spakować i wyjechać z kraju. Po publikacji całej prawdy miałbym pewnie mnóstwo wrogów, a chcę spokojnie doczekać starości. Poza tym wiążę jeszcze przyszłość z tym środowiskiem. Może kiedyś, jak umrę, mój syn pewnie napisze to, co mu opowiem i wszystko wyjdzie na jaw - mówi piłkarski działacz.
Nie ma kogo żałować - takich śmieci trzeba wreszcie rozliczyć i posadzić.
Jak jest teraz poza tym ŚMIECIOWISKIEM - to szuka dla siebie tylko KASY.
a to ten Pan bedzie pisal ? moim zdaniem fizjonomia tego goscia przypomina ciecia z seralu Alternatywy 8 ale i niemiecki Gete tyz nie byl ladniejszy, bo demokracja ma to do siebie ze dala nam pioro do nagrywania i rozne rodzaju nagrywarki. Cus jakby stowrzone dla nas, denucjantow z przezsloscia ub/sb/nkwd.
Popatrzmy dzsiaj wartosciami moralnymi i konami demokracji sa ruski przetepca podatkowy Chodorkowski i jakis Pussy Riot, czyli szczerbate irenki i mariolki, w tlumaczeniu z angielskiego -nazwa tego punk-zsepolu to mniej wiecej zerzniete ci...czki. Cala demokratyczna prasa rozplywa sie w ruskich cytatach mundrosci owych panienek.
Jak zwykle przoduje rezymowa prasa niemiecka i francuska - ze francuzi swina to jeszcze rozumie, ale ze Niemcy wynosza na wyzyny zlodzieja ? to chyba nawet hitler gospodarczy Szojble sie wstydzi. Kto u nas sie wstydzi za tego Pana K.? Ze wysadzi pilke norzna ? moze i jaki terrorysta ?Chyba nikt.
Marszałkini Ewie Kopacz wolno wszystko. Może sknocić ustawę refundacyjną i uciec z rządu, zanim wejdzie ona w życie. Może nie mówić prawdy o sekcjach zwłok smoleńskich ofiar w Moskwie – i premier będzie bronił jej wizerunku zbolałej Matki Polki z pierwszych dni po katastrofie. Może się wybierać na pekiński plac Niebiańskiego Spokoju w rocznicę krwawej rzezi – a premier uzna ją za najlepszego posłańca praw człowieka do Państwa Środka. Niewykluczone nawet, że z woli Tuska przy okazji najbliższych przetasowań Ewa Kopacz zostanie pierwszą wiceprzewodniczącą PO.
Kopacz zajęło wiele lat zbliżenie się do Tuska. Nie była damą na jego pierwszym dworze, gdzie brylowali Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki czy Paweł Piskorski. Zyskiwała za to na każdym politycznym tąpnięciu, gdy Tusk zrzucał w przepaść kolejnych bliskich współpracowników.
Gdy PO zwyciężyła w 2007 r., dla wszystkich w partii było już jasne, że Kopacz cieszy się takim mirem u Tuska, że jeśli poprosi o fotel ministra, to go dostanie. I dostała, choć wielu w partii wolałoby dziś zapomnieć o jej rządach w resorcie zdrowia.
Sztandarowym projektem była komercjalizacja szpitali. Przekształcenie zadłużonych placówek w spółki miało motywować dyrektorów do dbałości o zdrowie finansowe szpitali. Pod koniec 2011 r. – kiedy Kopacz już nie było w resorcie zdrowia – NIK uznała, że jej reforma nie przyniosła rezultatów.
Kolejny poważny krok w zbliżaniu się do Tuska Kopacz zrobiła po wybuchu afery hazardowej, która zdemolowała rząd. Premier zdymisjonował kilku ministrów, w tym wszechmocnego wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetynę, przez lata swego najbliższego politycznego druha. Kopacz nigdy Schetyny nie lubiła, do dziś prowadzi z nim w Sejmie podjazdową wojenkę.
Po jego dymisji zaczęła być częstszym gościem w Kancelarii Premiera. Gdy 10 kwietnia 2010 r. doszło do katastrofy smoleńskiej, zgłosiła się na ochotnika, by pojechać do Moskwy i patrzeć na ręce Rosjanom. A przez to – pomóc premierowi, któremu spadły na głowę wszystkie żałobne misteria.
Ta wizyta zbudowała ją politycznie na nowo. Kopacz uspokajała polskie sumienia i koiła ból, zapewniając, że wykonuje w imieniu rodaków wszystkie rytuały śmierci. Wydawało się, że była jednym z niewielu przedstawicieli władz, którzy w tamtym czasie w pełni stanęli na wysokości zadania. Po niespełna trzech latach okazało się, że moskiewska, żałobna Kopacz nigdy nie istniała. Że Rosjanie przeprowadzili sekcje zwłok ekspresowo, w nocy po katastrofie i nie oglądali się na Kopacz. Premier bronił jej z sejmowej trybuny: – Była w Moskwie nie dlatego, że wynikało to z jej rządowych obowiązków, tylko dlatego żeby pomóc rodzinom w tych tragicznych okolicznościach. Okazało się zatem, że Kopacz nie była w Moskwie przedstawicielem rządu, tylko lekarką-wolontariuszką.
Jeśli tego nie zrobi, to tylko dlatego, że … wiąże jeszcze przyszłość z tym środowiskiem – ot taka gruba szmata nie posiadająca zdolności honorowych. Dlatego też po nalanym gorzałą pysku nie może dostać
CO TY TAM ZNOWU KRĘCISZ.NIC NOWEGO NIE JESTEŚ ZDOLNY NAPISAĆ O CZYM BY POLACY NIE WIEDZIELI.PISZĄC O KORUPCJI CHAMSTWIE,PROSTACTWIE ISTNIEJĄCYM W PZPN NIKOGO NIE ZASZOKUJESZ.JEDYNA KORZYŚĆ,CHOCIAŻ WĄTPIĘ,MOŻE BYĆ TAKA,ŻE
POLACY PRZESTANĄ SIĘ CAŁKOWICIE PIŁKĄ NOŻNĄ INTERESOWAĆ.
DOBRZE BY BYŁO ABY TEN PROSTACKI POLSKI "SPORT" ODSZEDŁ W NIEBYT.