Do awantur doszło przed meczem, w sąsiedztwie stadionu w stolicy Rumunii, zamieszki wszczęli węgierscy chuligani, demolując autobusy i rzucając w stronę kibiców rywali fajerwerki i świece dymne. Pretekstem do awantur było błędne wydrukowanie węgierskiej flagi w meczowym informatorze.

Reklama

W trakcie 90 minut gry atmosfera na trybunach cały czas była napięta, bez przerwy sympatycy obu zespołów rozpalali race świetlne, wyzywali się wzajemnie. Napięcie w niewielkim tylko stopniu załagodzono, kiedy stadionowy spiker poinformował, że wszczęcie awantur na trybunach natychmiast spotka się z reakcją oddziałów policji, gotowej do rozpylenia gazu łzawiącego - w pewnym momencie policja podjęła właśnie takie działania w celu utrzymania porządku na trybunach.

Kilka chwil po nieuznanej przez sędziego bramce, strzelonej przez Adama Szalaia, węgierscy chuligani rzucili na płytę boiska kilkanaście wyrwanych plastikowych krzesełek.
Razvan Burleanu, szef rumuńskiej federacji piłakrskiej, skrytykował działania policji, nazywając je „nieusprawiedliwionymi”. Dodał, że w imieniu organizatorów meczu „(…) przeprasza kibiców, którzy w wyniku akcji policyjnej ucierpieli”.

Irina Dragan, rzeczniczka policji w Bukareszcie, informując o zatrzymaniach uczestników awantur dodała, że do aresztu trafiło również pięcioro Rumunów, wszyscy w trybie natychmiastowym zostali objęci rocznym zakazem stadionowym.

Władze miasta wydały oświadczenie, w którym mowa jest o 46 osobach rannych w wyniku awantur, 12 z nich hospitalizowano.

Reklama