"Nie wiem, czy ta ściana była tak biała jak on" - mówi "Faktowi" obrazowo trener Lecha. "Jest mi go żal, bo właśnie tutaj chciał pokazać, że jest dobrym piłkarzem" - dodaje szkoleniowiec poznaniaków.

Rumun nie wytrzymał psychicznie trudów meczu. A to wszystko przez kibiców. Fani ostrzyli sobie zęby na jego przyjazd. Przed rozpoczęciem sezonu bramkarz w kontrowersyjnych okolicznościach opuścił szeregi Wisły. I dostało mu się za to od kibiców, którzy na jednej z trybun rozwiesili transparent "Dolha + kasa = zdrada". Gdy tylko Rumun był przy piłce z trybun rozlegały się przeraźliwe gwizdy, a każde nieudane zagranie kwitowane było gromkimi bramkami. A było ich co niemiara. Dolha ma na swoim koncie wszystkie cztery bramki.

Reklama

Dwa gole strzelił byłemu koledze z drużyny Paweł Brożek. "Kibice nie przyjęli go miło, ale przecież odszedł do Lecha i za takie błędy się płaci" - żartował najlepszy strzelec ligi. W drugiej połowie "Ema" nie pojawił się już na boisku, a jego miejsce zajął Krzysztof Kotorowski. Zrozpaczony Rumun szybko wziął prysznic i jeszcze w trakcie meczu udał się do autobusu.

Losem przyjaciela przejęty był Mariusz Pawełek. "Z <Emą> znamy się bardzo dobrze. Rozmawiamy ze sobą po wszystkich meczach i nie inaczej będzie tym razem. Muszę go wesprzeć i podbudować, bo to świetny bramkarz. Teraz jednak niech spokojnie ochłonie" - powiedział.

Reklama