Tak mogą zmarnieć na więziennej pryczy, gdy będą próbowali korumpować sędziów, piłkarzy czy obserwatorów albo utrudniać postępowanie w prowadzonym śledztwie, dotyczącym korupcji w polskim futbolu!

Reporterzy "Faktu" spotkali „Fryzjera”, jak szedł w obstawie dwóch policjantów z przesłuchania w Prokuraturze Apelacyjnej we Wrocławiu. Nie był zbyt rozmowny. Gdy zapytaliśmy go, ile tak naprawdę meczów ustawił, burknął tylko coś pod nosem. Na kolejne pytanie nie odpowiedział i ruszył czym prędzej w stronę swojego tymczasowego „domu”, za pruskim murem i z kratami w oknach.

Funkcjonariusze nie musieli podejrzanego skuwać w kajdanki, „srebrne obrączki” jeden z tajniaków niósł w dłoni. Po wielu miesiącach odsiadki Ryszard F. wygląda dramatycznie. W niczym nie przypomina rubasznego, mocno zaokrąglonego mężczyzny, jakim był w momencie zatrzymania w czerwcu ubiegłego roku. Zapadnięte policzki, wychudzone ciało. Nic dziwnego - w areszcie ulicy przy Świebodzkiej na wyżywienie „pensjonariusza” przeznacza się dziennie 4,5 złotego. Jeśli ktoś musi mieć dietę lekkostrawną albo dla cukrzyków, stawka minimalnie rośnie. Trzy razy w miesiącu podejrzany może kupić sobie w kantynie produkty żywnościowe, ale to nigdy nie będzie to samo, co wystawne bankieciki we Wronkach, gdzie „Fryzjer” działał w klubie piłkarskim Amica.

"Mój klient to wrak człowieka. Schudł w areszcie 30 kilogramów. Ma wiele chorób" - twierdził wielokrotnie Paweł Walkowicz, adwokat zatrzymanego. Sądy pozostawały nieugięte. Na wolności Ryszard F. już raz próbował utrudniać postępowanie i będzie to próbował robić - uznał dwa miesiące temu Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Za dwa tygodnie „Fryzjerowi” kończy się kolejny termin aresztu i dopiero wtedy prawdopodobnie wyjdzie zza krat.

Do tego czasu prokurator oskarży go o pomoc Arce Gdynia w ustawianiu meczów. Główny podejrzany w aferze korupcyjnej ma aż 66 zarzutów. Grozi mu powrót za kratki po procesie nawet na 9 lat (pobyt w areszcie zostanie mu zaliczony na poczet ewentualnej kary).







Reklama