Wynik jest sprawą otwartą, ale jedno można przewidzieć już teraz - pomeczowa konferencja na pewno nie będzie mniej ciekawa niż sam mecz. Smuda i Lenczyk to szkoleniowcy, którzy z powodzeniem mogliby rywalizować o miano złotoustych. Czasami odnosi się wręcz wrażenie, że cięte riposty przygotowują równie starannie, jak taktykę dla swoich zespołów.

Obaj prowadzili w przeszłości, i to zarówno w lidze, jak i pucharach, Wisłę Kraków i Widzew Łódź, obaj mają grono zwolenników równie liczne, jak zagorzałych przeciwników. Mają też podobne problemy, na przykład z bramkarzami. Orest Lenczyk nie chce zdradzić, kto z trójki Sapela, Lech, Kozik wystąpi w Poznaniu. Smuda mówi wprost: "Zagra Krzysztof Kotorowski, bo Emilian Dolha musi na ławce przemyśleć sobie błędy, które zrobił w Krakowie. Musi złapać oddech".

W poprzednim sezonie Lech był jedynym zespołem, który w poprzednich rozgrywkach ani razu nie przegrał z bełchatowianami. W Poznaniu był remis 1:1, w rewanżu było 0:0. "To były dobre mecze, z obu stron. GKS miał zresztą świetny sezon, wszystko im wychodziło. Moim zdaniem to zespół Oresta Lenczyka najbardziej zasłużył na mistrzostwo kraju w poprzednich rozgrywkach. Sam jednak zaprzepaścił swoją szansę" - mówi Smuda, który choć w ekstraklasie pracuje kilkanaście lat krócej niż Lenczyk, ma na koncie więcej mistrzowskich tytułów.

"To o niczym nie świadczy. Lenczyk to bardzo dobry trener, którego autentycznie szanuję. To on z przeciętnego GKS zrobił tak dobrze grającą drużynę" - mówi Smuda i dodaje: "Z niektórymi trenerami wchodzę w dyskusję, ale z tym na pewno błotem się obrzucać na łamach prasy nie będę. Krzywdy sobie wzajemnie nie zrobimy. Choć o naszych zespołach tego nie powiem. Chcę zobaczyć w niedzielę kolejne zwycięstwo Lecha".

Lenczyk i Smudę różni nie tylko liczba mistrzowskich tytułów i oczekiwania przed najbliższym meczem - najciekawszym w tej kolejce. Obaj mają inny styl. Smuda chętnie żartuje z piłkarzami, na jego treningach często padają mocne słowa. Lenczyk stara się nie tylko uczyć swoich zawodników grać w piłkę, ale także wychowywać - już nikt z nich jako pierwszy nie wyciągnie ręki w kierunku starszej od siebie osoby, odkąd jeden usłyszał: "A skąd wiesz synu, że ja się chcę z tobą przywitać?"

W niedzielę Smuda będzie przez 90 minut gestykulował i grał przy linii swój własny mecz. Lenczyk spokojnie usiądzie na brzegu ławki, wstanie najwyżej kilka razy. Smuda będzie wierzył w siłę rozegrania Henry'ego Quinterosa i skuteczność Piotra Reissa, Lenczyk w geniusz Łukasza Garguły i spryt Dawida Nowaka.
"Kto jest lepszy, Qinteros czy Garguła?" - zapytaliśmy Smudę o dwóch zawodników, którzy ostatnio przebywali na zgrupowaniach swoich reprezentacji. "Garguła jest numerem jeden" - stwierdził trener Lecha i zaraz dodał: "Ale w Polsce. W Peru najlepszy jest Quinteros". O to, który zespół ma lepszego trenera nie zapytaliśmy...










Reklama