"Przed odjazdem z klubu Gigi Becali porozmawiał ze mną po męsku. Powiedział, że oczekuje lepszej gry i więcej akcji ofensywnych moją stroną. Dodał, że absolutnie mnie nie przekreśla i że jest przekonany, że zacznę grać na miarę jego oczekiwań. To dobrze rokuje. Może zagram już teraz w lidze, a potem przeciwko Arsenalowi w Lidze Mistrzów. To byłoby wyzwanie" - opowiada Golański.

Reklama

Polski obrońca przyznaje, że wrócił zmęczony ze zgrupowania kadry i nie czuł się najlepiej fizycznie. Teraz jest podobno znacznie lepiej. Nie najgorzej jest również z psychiką, choć Golański jest zdumiony falą krytyki, jaka dotknęła go ostatnio w jego ojczyźnie. "Wygląda tak, jakby każdy tylko czekał na jakąś wpadkę piłkarza, wyjeżdżającego za granicę. Wiadomo, że nikomu nie jest lekko, a tu jeszcze z Polski słyszy się radosne głosy, że <Golo> już sobie nie pogra w Steaule. Cóż, widać niektórym najłatwiej jest krytykować. Ja mówię, że nie jest ze mną tak źle i że jeszcze nie raz wystąpię w tym klubie. Nie tylko w lidze rumuńskiej, ale także w Lidze Mistrzów" - zapewnia DZIENNIK piłkarz.

Sytuacji Polaka nie poprawiła dymisja Gheorghe Hagiego, który był zwolennikiem Golańskiego. Na razie zastępuje go drugi szkoleniowiec, ale Bukareszt aż huczy od plotek, jakiego trenera zatrudni teraz kontrowersyjny rumuński milioner. Gigi Becali zdolny jest do wszystkiego i nikt by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że złożył ofertę Jose Mourinho. Ot tak, dla zasady. Bo Becali uważa, że stać go absolutnie na wszystko. "Nie interesuje mnie to, kto zostanie pierwszym trenerem, ja się tym nie przejmuję. Hagi na mnie stawiał, ale nikt nie powiedział, że nie zaufa mi nowy szkoleniowiec. Wszyscy zaczniemy z czystą kartą, a ja jestem przekonany, że dam radę wywalczyć sobie miejsce w składzie" - podsumował Golański, wsiadając już na pokład klubowego samolotu Steauy.