To zadziwiająca informacja tym bardziej, że wynika z tego, że piłkarz stracił dobrą dyspozycję podczas zgrupowania ...drużyny narodowej. Łobodziński to jeden z ulubieńców selekcjonera Leo Beenhakkera i kilkanaście dni temu zagrał dobrze w drugiej połowie spotkania z Portugalią. Potem trenował z kadrą pod okiem holenderskiego szkoleniowca, który na pewno nie doprowadził go do kryzysu formy.

Sam piłkarz jest zaskoczony decyzjami Michniewicza. "Byłem zawiedziony, że trener nie skorzystał z moich usług w meczu z łodzianami. W II połowie na pewno pomógłbym swojej drużynie w tak trudnym i emocjonującym spotkaniu" - przekonuje Łobodziński. Na pewno nie prezentuje się gorzej niż choćby Robert Kolendowicz, którego sprowadził do Lubina trener Czesław Michniewicz, a piłkarz nie zagrał ani jednego dobrego spotkania w Zagłębiu.

Wszystko wskazuje na to, że w Lubinie chcą utemperować Łobodzińskiego i pokazać mu, że bez niego mistrz Polski też sobie poradzi. Piłkarz ma wysoką „wyjściówkę”, którą dostaje za grę w pierwszym składzie. Bez niej zarabia znacznie mniej. Ostatnio stracił finansowo, bo nie wybiegł na boisko na ani minutę. "Mam szacunek do Michniewicza za tę decyzję, bo była bardzo odważna. Nie jestem do końca przekonany, czy Wojtek chce dalej umierać za Lubin" - analizuje Robert Pietryszyn, prezes mistrza Polski.

Prawdopodobnie runda jesienna jest dla Łobodzińskiego ostatnią w Zagłębiu. Szef klubu z Lubina nie ukrywa, że zimą będzie chciał sprzedać tego piłkarza. Kwota odstępnego to 400 tysięcy euro. Łobodzińskim interesował się już francuski Lens, ale bez testów nie zdecydował się na transfer. Wciąż chce go kupić Wisła Kraków, a ostatnio o reprezentancie Polski przypomniał sobie również Franciszek Smuda, trener Lecha Poznań. Jest tu jednak mały problem. Łobodziński kaprysi i transfer do innego polskiego klubu traktuje jako ostateczność.

"Nie chcę przenosić się do innego klubu w Polsce. Uczynię tak jedynie wówczas, kiedy sytuacja w Lubinie okaże się tak napięta, że nie będę tam już w stanie dłużej wytrzymać" - mówi pomocnik mistrzów Polski. "Poza tym nie lubię słowa sprzedać. Sprzedać to można worek z ziemniakami, a nie człowieka. Jak nie będę chciał nigdzie odejść, to tego nie zrobię. Jeszcze prawie przez dwa lata mam kontrakt z Zagłębiem i jeśli będzie trzeba, to go wypełnię. I będę się starał grać jak najlepiej potrafię" - zapewnia Łobodziński.







Reklama