Wczoraj reprezentacja Polski rozpoczęła we Wronkach zgrupowanie przed decydującymi meczami o awans do Euro 2008. "Panowie, to taki sam mecz jak ten z Portugalią, Finlandią czy Kazachstanem. Przecież gdybyśmy tam nie osiągnęli korzystnych wyników, to w spotkaniu z Belgią wcale nie musielibyśmy grać o awans" - studzi nastroje selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker.

Ale spokój Holendra to tylko gra pozorów. Na pierwszy rzut oka widać, że dla niego to także nie jest zwykły mecz. W należytym przygotowaniu do konfrontacji z Belgami zawodnikom ma pomóc całkowite odizolowanie od świata zewnętrznego. Już wczoraj pracownicy hotelu we Wronkach ustawiali specjalne zapory w odległości 200 metrów od hotelu. Po dzisiejszej konferencji prasowej nikt nie będzie miał prawa się przez te zasieki prześliznąć.

"Cały czas powtarzacie mi, że to najważniejszy mecz w tych eliminacjach. Skoro najważniejszy, to wymaga specjalnych przygotowań. Nie chcę, żeby cokolwiek przeszkadzało moim piłkarzom w koncentracji przed spotkaniem z Belgią w Chorzowie" - wyjaśniał restrykcje w dostępie do piłkarzy Beenhakker.

Nawet sami piłkarze, kiedy podjeżdżali pod hotel, dziwili się, że będą aż tak bardzo odcięci od świata. "To znaczy, że będziemy musieli chodzić aż do tych barierek, by z wami porozmawiać? To mogliby przynajmniej ustawić tutaj jakiś tunel, żeby było nam trochę cieplej" - komentował zaskoczony kapitan reprezentacji Polski Maciej Żurawski. "W ogóle nie będzie można rozmawiać z dziennikarzami? No cóż, skoro taka jest decyzja trenera, to trzeba ją uszanować" - mówił napastnik Celtiku Glasgow.

Żurawski tryskał humorem, mimo że jego sytuacja w szkockim klubie nie przedstawia się różowo. "Nie cieszę się z tego, że nie gram. Ale z drugiej strony wystąpiłem ostatnio w rezerwach, strzeliłem gola i czuję, że jestem w dobrej formie. Mogę tylko powiedzieć, że coraz poważniej biorę pod uwagę rozstanie z Celtikiem w trakcie zimowego okienka transferowego" - deklaruje kapitan reprezentacji Polski.

Niewesołą sytuację Żurawskiego w szkockim klubie bagatelizuje Beenhakker. "Taki sam problem jak Maciek mają także inni piłkarze mojej reprezentacji. Ale to nie jest tak, że jeśli nie grasz w klubie, to nie nadajesz się do kadry. Przykładem, że może być dokładnie odwrotnie, jest Mariusz Jop. Od pół roku nie występuje w swoim rosyjskim klubie, ale wcale nie przeszkadza mu to świetnie prezentować się w meczach reprezentacji Polski" - przekonuje Holender.

"Cieszę się, że trener ma na ten temat takie zdanie. Ale to nie jest do końca tak, że ja w ogóle nie występuję w FK Moskwa. Gram, tyle że w meczach rezerw. Od nowego sezonu w moim klubie będzie nowy trener i mam nadzieję, że rozpocznie się dla mnie nowy rozdział" - twierdzi Jop.

Wszyscy piłkarze dotarli do Wronek zdrowi, nikt podczas weekendowych meczów ligowych nie nabawił się kontuzji. Jedynie Jacek Bąk narzekał na drobny uraz. "Już tak mam, że bardzo często coś mi dolega. Ale tym razem to nic groźnego. Mam lekko stłuczoną goleń, ale po dwóch dniach po urazie nie powinno być śladu" - uśmiecha się obrońca reprezentacji Polski. "Czego można się spodziewać po Belgach? Na pewno nie tego, że położą się przed nami na murawie i będą prosić o jak najmniejszy wymiar kary. To już nie ta sama drużyna co w pierwszym meczu w Brukseli. Teraz to będzie znacznie trudniejszy przeciwnik" - przewiduje Bąk.

"My jednak będziemy mieli wielki atut za sobą. Dobrze, że ten mecz gramy w Chorzowie, bo tam przyjdzie nas dopingować 50 tysięcy ludzi. Takie wsparcie będzie nam potrzebne. A przecież słyszałem, że chętnych na bilety było pół miliona. Nie możemy tych ludzi zawieść, bo oni w nas wierzą" - podkreśla Matusiak.















Reklama