W piątek około południa reprezentanci Polski wsiedli w samolot i przylecieli z Poznania do Balic. Zamieszkali w tyskim hotelu Piramida, któremu przypisuje się cudowne właściwości. To w nim nasza kadra spała przed historycznym sukcesem, jakim było pokonanie Portugalii 2:1. "Ale nie będzie żadnej szarlatanerii, wierzymy tylko w siebie" - mówią trenerzy reprezentacji Polski. Nie będzie więc bioenergoterapii, żadnych cudownych rąk znachora, tylko odpoczynek i skupienie przed tak ważnym meczem.

Reklama

Wieczorem Polacy przeprowadzili ostatni trening. Murawa Stadionu Śląskiego została zasypana śniegiem, jest grząsko i miękko. Wszyscy mają obawy, jak trawa będzie prezentowała się w dniu meczu, zniszczona przez zajęcia naszych i belgijskich piłkarzy. Największym zaskoczeniem w składzie może być brak Błaszczykowskiego, który pojawił się na zgrupowaniu przemęczony. W poniedziałek Leo Beenhakker dał mu odpocząć, ale wciąż nie jest pewny, czy zawodnik Borussii Dortmund nie powinien wejść dopiero jako zmiennik. Zwłaszcza, że w czasie treningów świetnie prezentował się Łobodziński - pisze DZIENNIK.

Beenhakker nie przywiązuje wagi do historii. Radosław Matusiak, który był bohaterem pierwszego meczu z Belgią i strzelił jedyną bramkę spotkania po indywidualnej akcji, tym razem prawdopodobnie obejrzy mecz z trybun. W ataku zagra Maciej Żurawski, wspierany przez Jacka Krzynówka. Żurawski jest przekonany, że poprowadzi zespół do sukcesu. "Jesteśmy świadomi celu, jaki przed nami stoi i tego, że spełnienie marzeń jest na wyciągnięcie ręki" - mówi.

"Jesteśmy tak doświadczonym zespołem, że ranga tego spotkania nas nie przytłoczy" - dodaje Mariusz Lewandowski. Zaapelował też do kibiców, aby jak najmocniej dopingowali Polaków, ale jednocześnie deprymowali gwizdami przeciwników, kiedy będą przy piłce. Akurat o spełnienie tej prośby Lewandowski może być spokojny. Na spotkanie sprzedano ponad 40 tysięcy biletów. Wejściówki można jeszcze kupić na czarnym rynku, ale za tysiąc złotych.

Reklama

Reprezentanci Polski będą walczyli nie tylko o wielki sukces, ale i solidne premie. Choć wszyscy podkreślają, że prawdziwe pieniądze zarabiają w klubach, także gra dla Polski ma materialny wymiar. Zwycięstwo w meczu z Belgią będzie równoznaczne z zajęciem pierwszego miejsca w grupie A i... gigantyczną premię. PZPN za awans do Euro 2008 obiecał piłkarzom do podziału półtora miliona dolarów - przypomina DZIENNIK.

Belgowie, którzy nie walczą już o nic w tych eliminacjach, chyba chcą ułatwić naszym piłkarzom zarobek. Do Chorzowa nie przyjechało aż ośmiu podstawowych zawodników. Wszyscy nagle złapali kontuzje (ostatnio obrońcy Carl Hoefkens i Philippe Clement). Belgijska federacja piłkarska zapowiedziała, że przyjrzy się tej epidemii. Symulanci mają zostać surowo ukarani.