Lewoskrzydłowy "Białej Gwiazdy" miał sezon życia. Strzelił 16 goli i zanotował 10 asyst. A wszystko zaczęło się w sierpniu, na stadionie Widzewa. "To był najważniejszy mecz. Zdobyłem bramkę i zszedł ze mnie ten ciężar poprzedniego sezonu, gdy nie strzeliłem gola. Od tamtej chwili wiedziałem, że z każdym meczem będzie lepiej" - przyznaje dziś "Zieniu".

Reklama

Jego skuteczne szarże miały wielkie znaczenie. Wystarczy przypomnieć, że bramki i asysty Zieńczuka były decydującymi w meczach z Legią (1:0), Zagłębiem Lubin (2:1), Kolporterem Koroną (1:1) czy Lechem (2:1). "Specjalizowałem się w takich przełomowych bramkach. Rzadko strzelałem gole przy 3:0 czy 4:0" - mówi. I przyznaje, że już zimą był pewien mistrzostwa.

"Wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko. Z Radkiem Sobolewskim byliśmy na urlopie w górach. Córka Radka zrobiła nam prowizoryczne medale, które sobie dla żartu wręczyliśmy. Teraz mamy autentyczne" - śmieje się wiślak. "Zieniu" ma jeszcze swoje cele w tym roku. Pierwszy to zdobycie Pucharu Polski, drugi występy w Lidze Mistrzów. Wierzy, że obydwa uda się zrealizować - czytamy w "Fakcie".