Cały tydzień na Półwyspie Apenińskim mówiło się tylko i wyłącznie o zbliżającej się, gorącej niedzieli. Inter i Romę dzielił w tabeli jeden punkt, więc emocje były gwarantowane. Pierwsi pewni siebie, w spokoju przygotowywali się do batalii w Parmie. Zwycięstwo dawało im pewną obronę mistrzostwa, bez oglądania się na rywali. Drudzy musieli liczyć na potknięcie nerazzurrich i swoje zwycięstwo w Katanii. Obaj pretendenci do tytułu nie mogli jednak liczyć na łatwą przeprawę, bo zarówno Parma jak i Catania toczyły bezpośredni pojedynek o utrzymanie.

Reklama

Cisza i koncentracja w drużynie Roberto Manciniego była tylko pozorna. Media wyciągnęły działaczom i piłkarzom Interu związki z najsłynniejszym włoskim krawcem Domenico Brescią, który aktualnie przebywa w więzieniu. Okazało się, że z usług mistrza igły i nożyc korzystali m.in. asystent trenera Sinisa Mihajlović i Marco Materazzi. Brescia nie tylko inwestował ich pieniądze w swój luksusowy butik na słynnej, snobistycznej via Monte del Napoleone, ale także w kupno kokainy, którą handlowała kalabryjska mafia "Ndrangheta". Po ujawnieniu tych sensacji, wokół Interu zaczęła gęstnieć atmosfera. Prezes nerazzurrich Massimo Moratti zachowywał jednak stoicki spokój.

"Akurat w tym tygodniu jestem strasznie wyluzowany. Żadne rewelacje dziennikarsko--policyjne nie zmącą mojego wyciszenia" - opowiadał na łamach "La Gazzetty".

Nie udało się nadwyrężyć pewności siebie skandalem z krawcem, więc Interowi wytykano inne niesprzyjające okoliczności. Wszystkie niedzielne dzienniki przypomniały datę, którą zna chyba każdy szanujący się fan calcio. 5 maja 2000 roku Juventusowi do mistrzostwa brakowało jedengo punktu w meczu ze słabiutką Perugią. Ale to drużyna ze stolicy Umbrii w koszmarnej ulewie i kilkucentymetrowym błocie wygrała 1:0, a scudetto zupełnie nieoczkiwanie na Stadio Olimpico świętowało Lazio.

Reklama

Jak na ironię losu wczoraj na Ennio Tardini w Parmie lało jak z cebra. Z minuty na minutę robiło się i coraz trudniej i coraz bardziej mokro. Trudniej, bo Roma już w 8. minucie prowadziła z Catanią, po przepięknej, indywidualnej akcji Mirko Vucinicia.

A w Parmie było się nerwowo. Inter spoza stadionu wspierało 4 tysiące ultrasów, którzy dostali zakaz przekraczania bram obiektu. Dwustu z nich i tak się jednak udało, bo wykupili bilety od rodziców parmeńskich dzieci, którym władze Serie A przyznały wejściówki. Doping najbardziej zapalonych fanów nie skutkował. Mijały sekudny, minuty ale to rzymianie wciąż mogli mieć nadzieje na czwarte w historii mistrzostwo.

No i w końcu stało się. Na boisko w drugiej połowie wszedł Zlatan Ibrahimović i już po 11 minutach pokonał bramkarza Parmy. Z gospodarzy uszło powietrze, tak jakby pogodzili się ze spadkiem do Serie B. W 79. minucie Ibra podwyższył na 2:0 i było po wszystkim: "Inter, siamo campioni dell'Italia!" -- niosło się rytmicznie zza murów stadionu.

Wynik z Parmy szybko dotarł na Sycylię gdzie podłamana i zrezygnowana Roma dała sobie strzelić gola i darowała Catanii utrzymanie w lidze.