W niedzielę ostatni sprawdzian przed wyjazdem na Euro, mecz z Danią. To przeciwnik silniejszy niż Macedonia czy Albania.

Mariusz Lewandowski: Zgadza się, to już będzie znacznie poważniejszy rywal. Oni grają mądry futbol. To będzie zdecydowanie większy przedsmak tego, co nas czeka na Euro. Ale też bez przesady - to jednak tylko dopełnienie treningów i przygotowań.

Reklama

Ile fauli pan zaliczy?

Bez przesady (śmiech). Czasem się tak zdarza, że włożę gdzieś nogę czy dwie tam, gdzie nie powinienem. Ale taką mam pozycję, jestem defensywnym pomocnikiem. Zresztą niech przeciwnik wie, że nie może sobie bezkarnie hasać w mojej strefie. Nie u mnie na podwórku! Oczywiście staram się uważać na faule, ale tego nie da się uniknąć.

Reklama

Waleczność? To jest to, co pan wnosi do kadry?

Na pewno. Gwarantuję, że prędzej padnę niż się poddam.

To będzie rewanż za pierwszy mecz Polski pod wodzą Beenhakkera, przegrany 0:2. Pan wtedy nie grał przeciw Duńczykom.

Siedziałem na ławce. Nie traktujemy tego w kategoriach rewanżu. My jesteśmy inną drużyną niż wtedy, tak samo Dania. Wydaje mi się w ogóle, że ostatnio poziom się niesamowicie wyrównał. Wszystkie ekipy mają zawodników o zbliżonych umiejętnościach. Decydować będzie coraz bardziej dyspozycja dnia i odporność psychiczna. Dotyczy to nie tylko reprezentacji, ale i klubów.

Reklama

Naprawdę pan uważa, że poziom zespołów na Euro jest mniej więcej równy?

Ogórki tam nie przyjadą. Na Euro jest trudniej się zakwalifikować niż na mistrzostwa świata. Czy cztery lata temu powiedziałby pan, że Grecja zdobędzie mistrzostwo Europy?

Może i poziom się wyrównał, ale przecież Niemców należy traktować jednak nieco bardziej poważnie niż inne zespoły?

Nie! Zresztą ja nie myślę o tym, czy gram z Niemcami, czy z Albanią. Nie ma to dla mnie znaczenia.

Jakoś nie chce mi się wierzyć. Nie wychodzi pan na boisko i nie myśli: tego znam z tej reklamy, tego z Ligi Mistrzów czy migawek telewizyjnych?

Bez przesady. Ja też grałem i w Lidze Mistrzów, i w Pucharze UEFA. To nie są nadludzie. Wszyscy grają w piłkę i tylko tyle. Co więcej, wszyscy grają w tę piłkę podobnie. My z Szachtarem potrafiliśmy wygrać z Barceloną u siebie 2:0, a na Camp Nou przegraliśmy 0:3. Oczywiście są jacyś zawodnicy lepiej wyszkoleni technicznie, lepsi indywidualnie. Ale liczą się nie tylko indywidualne umiejętności, ale i zespół. Jedne są lepiej zorganizowane, mają więcej pewności siebie. I my jako reprezentacja Polski musimy nabrać tej pewności siebie. Wszystko jest w głowie.