Po 7. kolejce piłkarskiej ekstraklasy na pozycję lidera wróciła Jagiellonia Białystok, która pokonała na własnym boisku Zagłębie Lubin 2:0. Po wygranych meczach Cracovii (2:0 z Arką) i Legii (2:1 z Lechem) odetchnęli trenerzy Rafał Ulatowski i Maciej Skorża.Kilkanaście dni temu trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda powiedział, że z Jagiellonii interesuje go tylko Kamil Grosicki. Wydaje się jednak, że niedługo zmieni zdanie, ponieważ równie efektownie prezentuje się w tym sezonie Tomasz Kupisz. 20-letni napastnik latem rozstał się z angielskim Wigan Athletic po 3,5-letnim pobycie i jest kluczowym piłkarzem w zespole z Białegostoku. Na 12 minut przed końcem spotkania z Zagłębiem jego świetne podanie wykorzystał Grosicki, a sześć minut później sam pokonał bramkarza gości.

Reklama

W drugim niedzielnym meczu piłkarze PGE GKS Bełchatów byli o krok od pokonania na własnym boisku Wisły Kraków. Po godzinie gry gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Maciej Małkowski, który w tym sezonie przede wszystkim popisywał się asystami. Jednak na dziesięć minut przed końcem meczu Grzegorz Baran faulował w polu karnym wychodzącego na czystą pozycję Pawła Brożka, za co zobaczył czerwona kartkę. Karnego pewnie wykorzystał Rafał Boguski, dzięki czemu zespół Białej Gwiazdy mógł wrócić do Krakowa z jednym punktem.

W Legii natomiast nie zagraniczni piłkarze sprowadzeni latem za miliony euro, ale sprowadzony za 300 tys. zł ze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki Michał Kucharczyk wyrasta na gwiazdę. Wykorzystując fatalną postawę zawodników z podstawowego składu, 19-letni napastnik wszedł przebojem do zespołu Wojskowych i strzelił kontaktową bramkę w piątkowym meczu z Lechem Poznań. Na początku spotkania na prowadzenie gości wyprowadził Białorusin Siergiej Kriwiec, a Kolejorz zdecydowanie przeważał. Dodatkowo tuż przed przerwą czerwoną kartkę zobaczył Maciej Rybus. W drugiej części spotkania Legia zagrała jednak z ogromnym zaangażowaniem, co przyniosło efekt w postaci gola Bruno Mezengi w końcówce meczu. Radość ze zwycięstwa warszawskiego zespołu zakłóciła jednak kontuzja Dicksona Choto, który zerwał ścięgno Achillesa i może już nie zagrać w tym sezonie.



W drugim piątkowym meczu kielczanie wykorzystali atut własnego boiska i pokonali pogrążony w kryzysie Śląsk Wrocław 2:1. Po raz pierwszy w tym sezonie do siatki rywali nie trafił Andrzej Niedzielan, a lidera klasyfikacji strzelców wyręczyli obrońca gości Krzysztof Wołczek i Jacek Markiewicz. Honorowego trafienia dla przedostatnich w tabeli gości, których w zastępstwie zawieszonego Ryszarda Tarasiewicza poprowadził Paweł Barylski, strzelił Łukasz Gikiewicz. Była to piąta z rzędu porażka wrocławian.

Reklama

Do sporej niespodzianki doszło w Gdańsku, gdzie Lechia pokonała trzeciego w tabeli Górnika Zabrze 5:1. Gospodarze strzelili w sobotę tyle bramek, co w sześciu poprzednich spotkaniach, a wymarzony debiut w jej barwach zanotował Białorusin Aleksandr Sazanakow, który trafił do siatki chwilę po wejściu na boisko. Nie udał się ligowy debiut Pawła Janasa w roli trenera Polonii Warszawa, która zremisowała ze swoją imienniczką z Bytomia 2:2. Gospodarze zdobyli bramkę już w drugiej minucie, ale po kwadransie to ekipa ze Śląska prowadziła 2:1. Trzy z czterech trafień padły po strzałach głową. Czarne Koszule nie wygrały od trzech spotkań, a bytomianie od trzech są niepokonani.

Zwycięstwem uczcili powrót na własny, zmodernizowany i nowoczesny stadion piłkarze Cracovii. Wygrana 2:0 z Arką Gdynia pozwoliła im zapisać w tabeli pierwsze w tym sezonie punkty. Piotr Grzelczak udowodnił natomiast, że dla Widzewa może zdobywać bramki ktoś inny niż duet Darvydas Sernas - Marcin Robak. Arkadiusz Piech jednak wyrównał i łodzianie zamiast trzech wywieźli z Chorzowa po meczu z Ruchem jeden punkt. W ośmiu spotkaniach 7. kolejki ekstraklasy padło 24 goli. Sędziowie pokazali piłkarzom 34 żółte i cztery czerwone kartki. Stadiony odwiedziło ok. 75,5 tys. widzów.