Frekwencja pod hotelem, jeśli porównać z poprzednimi wyjazdami kadry na mecze Euro 2016, nie była imponująca. Na podopiecznych Adam Nawałki czekało pod bramą hotelu Barriere L'Hermitage ledwie kilka osób (nie licząc większej grupy dziennikarzy). W tym gronie kilkoro francuskich dzieci i dwie Polki - panie Magda i Kasia, mieszkające na stałe w pobliskim Saint-Nazaire.

Reklama

Po raz drugi przyjechałam pożegnać piłkarzy pod hotelem - powiedziała pani Magda. Ja jestem tutaj za każdym razem. Brak innych kibiców wynika pewnie z tego, że są w pracy - dodała jej koleżanka.

Obie nie ukrywają podziwu dla dokonań biało-czerwonych, szczególnie Michała Pazdana i Łukasza Fabiańskiego. W swojej kolekcji autografów nie mają na razie podpisu m.in. właśnie Pazdana, ale muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość. W piątkowy poranek do kibiców podeszło tylko kilku graczy, większość pozostałych w skupieniu i ciszy udała się prosto do autokaru.

Reklama

Mam w sumie już sześć autografów - przyznała pani Magda, a jej koleżanka dodała: Ja trochę więcej, ale wciąż wielu mi brakuje. Nie jest łatwo je zabrać.

Tradycyjnie życzliwości kibicom nie szczędził natomiast selekcjoner. Jakie nastroje? Plusowe - odparł bez wahania.

Dobra gra jego podopiecznych robi coraz większe wrażenie we Francji. Niedaleko hotelu kadrowiczów w La Baule dom letniskowy ma pan Bernard, mieszkający na stałe w Paryżu.

Dobrze to wygląda, naprawdę widać postęp w porównaniu z poprzednimi turniejami" - powiedział łamaną polszczyzną. "Mój wnuczek chce, żeby Polska zaszła daleko, ale dodaje, żeby na koniec wygrała Francja - przyznał z uśmiechem.

Podopieczni Nawałki awansowali do 1/8 finału z drugiego miejsca w grupie C. Najpierw pokonali w Nicei Irlandię Północną 1:0, następnie zremisowali w podparyskim Saint-Denis z Niemcami 0:0, a we wtorek wygrali w Marsylii z Ukrainą 1:0.

W 1/8 finału zagrają w sobotę o godz. 15 w Saint-Etienne ze Szwajcarią. Wszyscy teoretycznie najsilniejsi rywale - Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Niemcy i Anglicy - znajdują się w drugiej "połówce" drabinki. To oznacza, że na jednego z tych przeciwników Polacy mogą trafić ewentualnie dopiero w finale.