Anglicy byli wielkim faworytem. Łatwiejszego rywala w 1/8 finału ME we Francji trafić nie mogli. Teoretycznie, bo w rzeczywistość okazał się dla nich brutalna. Niby wszystko zaczęło się zgodnie z planem. Podopieczni Roya Hodgsona szybko objęli prowadzenie i wydawało się, że kolejne gole dla nich będą kwestią czasu. Nic bardziej mylnego. Radość Anglików z prowadzenia trwała zaledwie kilka sekund, bo tuż po stracie gola Islandczycy sprytnie rozegrali wrzut piłki z autu i wyrównali. Przed przerwą jeszcze raz pokonali golkipera rywali i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do ostatniego gwizdka sędziego.

Reklama

Swoją grą i sensacyjnym zwycięstwem Islandczycy jednych wprawili w osłupienie, a innych w ekstazę. Do tej drugiej grupy należał Gudmundur Benedikttson. Słynny już komentator znów dał popis niczym Tomasz Zimoch. Piał z radości jak szalony. Zrobione! Zrobione! Nigdy nie wrócimy do domu! Czy wy to widzieliście?! Wspaniałe! Nie wierzę! To sen. Nigdy mnie z niego nie budźcie! Żyj jak chcesz, Anglio. Możesz opuścić Europę! Może iść, gdzie do diabła chcesz! Anglia 1, Islandia 2 to ostateczny wynik - cieszył się Benedikttson.