Podobnie jak przed tygodniem w meczu z Chelsea Londyn, dwa gole dla Manchesteru United w zwycięskim starciu z Liverpoolem zdobył Wayne Rooney. Wtedy napastnik reprezentacji Anglii potrzebował 11 minut, by dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. W sobotę wystarczyły mu cztery. Pierwszą z bramek zdobył po dośrodkowaniu Walijczyka Ryana Giggsa z rzutu rożnego tuż po rozpoczęciu drugiej połowy - w 47. minucie, a drugą w 50., po asyście Ekwadorczyka Antonio Valencii. To jego 16. i 17. trafienie w tym sezonie.

Reklama

>>>Manchester United - Liverpool 2:1. Zobacz gole

Strzelenie gola Liverpoolu to dla mnie zawsze nadzwyczajne uczucie. Mam nadzieję, że zapewniłem kibicom miłą sobotę - powiedział Rooney, który urodził się w Liverpoolu, ale karierę rozpoczął w zespole lokalnego rywala - Evertonu.

Liverpool zdołał odpowiedzieć tylko trafieniem Luisa Suareza. Na dziesięć minut przed końcem spotkania Urugwajczyk wykorzystał fakt, że piłka po dośrodkowaniu Szkota Charliego Adama odbiła się od angielskiego obrońcy Rio Ferdinanda i skierował ją do siatki strzałem z bliska.

Reklama

Dzięki zwycięstwu "Czerwone Diabły" objęły prowadzenie w tabeli Premier League - 58 pkt. Mogą je jednak stracić na rzecz dotychczasowego lidera Manchesteru City (57 pkt), jeśli ten w niedzielę pokona na wyjeździe Aston Villę.

Przed rozpoczęciem spotkania doszło do nieprzyjemnej sytuacji, gdy Suarez nie podał ręki francuskiemu obrońcy gospodarzy Patrice'owi Evrze przy powitaniu. To efekt incydentu, do jakiego doszło pomiędzy piłkarzami w trakcie październikowego meczu obu drużyn (1:1). Francuz oskarżył piłkarza Liverpoolu o rasistowskie zachowanie, a ten w konsekwencji został przez angielską federację zawieszony na osiem spotkań i ukarany grzywną.

To haniebne zachowanie. Suarez powinien się wstydzić i więcej nie ma prawa zagrać w takim klubie, jak Liverpool. Za jego sprawą atmosfera na boisku i trybunach była fatalna. Mogło nawet dojść do zamieszek - ocenił menedżer "ManU" Alex Ferguson.

Reklama

Na czwarte miejsce awansował Arsenal, któremu trzy punkty w Sunderlandzie zapewnili rezerwowi. Zwycięskiego gola (na 2:1) strzelił po dośrodkowaniu Rosjanina Andrieja Arszawina w drugiej minucie doliczonego czasu gry Thierry Henry.

>>>Sunderland - Arsenal 2:1. Zobacz gole

Francuz rozegrał ostatnie spotkanie w Premier League, bowiem 15 lutego wygasa umowa jego wypożyczenia z New York Red Bulls. Trener londyńczyków Arsene Wenger chciał zatrzymać zawodnika na dłużej, ale amerykański klub nie wyraził zgody. Wcześniej trafienie zaliczył Walijczyk Aaron Ramsey (75).

Szczęsny skapitulował tylko raz, po strzale Jamesa McCleana w 70. minucie. Pochodzący z Irlandii Północnej skrzydłowy wykorzystał potknięcie Niemca Pera Mertesackera, który doznał w tej sytuacji kontuzji (chwilę później musiał opuścić boisko), przejął piłkę i posłał ją w prawy róg bramki. Kilka minut wcześniej Polak popisał się dwoma bardzo dobrymi interwencjami po strzałach Craiga Gardnera.

Na piąte miejsce w tabeli spadła Chelsea Londyn, która w sobotę przegrała na wyjeździe z Evertonem 0:2. Bramki dla ekipy z Liverpoolu zdobyli pochodzący z RPA Steven Pienaar i Argentyńczyk Denis Stracqualursi.

"The Blues" zanotowali już czwarte spotkanie w lidze bez zwycięstwa. W trzech ostatnich remisowali z Manchesterem United 3:3 oraz beniaminkami Swansea City 1:1 i Norwich City 0:0. Po raz ostatni wygrali w Premier League 14 stycznia - 1:0 z Sunderlandem.

Trafienie w debiucie w barwach Fulham Londyn zaliczył piłkarz reprezentacji Rosji, która będzie grupowym rywalem biało-czerwonych w mistrzostwach Europy Paweł Pogrebniak. Jego zespół pokonał na własnym boisku Stoke City 2:1.