Choć szefowie Borussii utrzymują, że „Lewy” nie jest na sprzedaż, są kwoty, które mogą zmienić ich zdanie. Jeśli ktoś zapłaci za Roberta 25-30 milionów euro, to myślę, że Borussia go sprzeda - mówi "Faktowi" agent zawodnika Cezary Kucharski.

Reklama

Nie tak dawno znakomity napastnik Manchesteru City Edin Dżeko powiedział "Faktowi": Na miejscu Roberta zaczekałbym do zakończenia Euro, bo po udanym turnieju jego wartosć może wzrosnąć kilka razy.

To akurat lekka przesada, bo Lewandowski, którego Borussia kupiła z Lecha za 4,5 mln euro, już dawno zwiększył swoją wartość na rynku transferowym. Ale to prawda, po dobrym występie na ME cena może być dużo wyższa.

Aby tak się stało, Polacy muszą zagrać naprawdę świetny turniej - zaznacza Kucharski. Mam na myśli dojście do półfinału, bo samo wyjście z grupy to coś oczywistego, przynajmniej dla potencjalnych kupców, czyli wielkich klubów. Tylko dla nas, Polaków, byłoby to wielkie „wow”. Do tego potrzeba naprawdę spektakularnych występów, przeciwko silnym rywalom, choćby Rosji w rozgrywkach grupowych - dodaje.

Reklama

Oczywiście Lewandowskiego stać na takie występy, co pokazał w minionym sezonie Bundesligi. Robert jest dzisiaj świadom swojej wartości. Nie ma sensu mówić o ofertach, o transferach, bo nie chcę tworzyć kolejnego zamieszania wokół jego osoby. Choć on traktuje to, jak coś oczywistego - twierdzi Kucharski.

Niemieckie media cały czas, uparcie, piszą, że Polak trafi do Bayernu. Można w to jednak wątpić, skoro finalista Ligi Mistrzów chce ściągnąć za 35 mln euro właśnie wspomnianego Dżeko. Wszystko wskazuje na to, że jeśli Lewandowskiego ktoś kupi, to będzie klub z innej ligi. Najprawdopodobniej angielskiej. Kwestia tylko - za ile?

Najwyższe transfery w historii polskiej piłki:
Jerzy Dudek
7,4 mln euro
z Feyenoordu Rotterdam do Liverpoolu
w 2001 roku
Adrian Mierzejewski
5,2 mln euro
z Polonii Warszawa do Trabzonsporu
w 2011 roku
Robert Lewandowski
4,5 mln euro
z Lecha Poznań do Borussii Dortmund
w 2010 roku
Łukasz Fabiański
3,5 mln euro
z Legii Warszawa do Arsenalu Londyn
w 2007 roku















>>>Czytaj także: Szczęsny: Moi obrońcy mogą atakować