Bilans spotkań obu ekip w XXI wieku jest dla Atletico miażdżący. Ostatnie zwycięstwo nad lokalnym rywalem piłkarze z Vicente Calderon odnieśli 30 października 1999 roku. Od tego czasu Real wygrał 15 meczów ligowych i dwa w Pucharze Króla, a sześć razy padał wynik remisowy. W bramkach także wyraźnie przeważają "Królewscy", którzy strzelili rywalom 50 goli, tracąc 18.

Reklama

Od sezonu 1995/96 nie zdarzyło się, aby Atletico kończyło ligę na wyższym miejscu w tabeli niż Real. Wówczas mniej utytułowana drużyna z Madrytu zdobyła mistrzostwo kraju. Grał w niej wtedy Diego Simeone, który dziś jest jej trenerem.

Jednak w obecnym sezonie to właśnie podopiecznym Argentyńczyka wiedzie się lepiej. Zajmują drugie miejsce w tabeli i mają osiem punktów przewagi nad trzecimi "Królewskimi". W 13 meczach tylko dwa razy nie schodzili z murawy jako zwycięzcy - po remisie z Levante 1:1 i porażce 0:2 z Valencią. Lider La Liga - Barcelona - zgromadził o trzy punkty więcej. Piłkarze Atletico swoją wartość zamierzają teraz udowodnić wygrywając na obiekcie odwiecznego rywala.

Nie będę zadowolony z remisu. Kiedy wybiegamy na boisko naszym celem jest tylko zwycięstwo. Mamy bardzo silny zespół, jesteśmy bardzo zjednoczeni - powiedział Falcao. Kolumbijski napastnik Atletico w tym sezonie zdobył 11 goli. O jeden więcej ma na koncie Portugalczyk Cristiano Ronaldo z Realu, a 19 Argetyńczyk Lionel Messi z Barcelony.

Reklama

Ze stawki spotkania sprawę zdają sobie "Królewscy". Jeśli nie zdołają wygrać i Barcelona powiększy nad nimi przewagę, ich szanse na obronę tytułu mocno spadną.

Ten mecz elektryzuje całe miasto. Atletico jest obecnie w świetnej formie, a my musimy wygrać. Prawdę mówiąc to nie tylko w najbliższym spotkaniu, ale i do końca roku nie możemy sobie pozwolić na wpadkę - przyznał kapitan Realu Iker Casillas.

Z powodu nie najlepszej postawy w Primera Division ciemne chmury zbierają się nad głową trenera mistrzów Hiszpanii Jose Mourinho. Podczas wtorkowego meczu w Pucharze Króla niektóre sektory Santiago Bernabeu wygwizdywały Portugalczyka. W sobotę z pewnością będzie bacznie obserwowany. W całej sytuacji szkoleniowiec zachowuje spokój.

Reklama

Ja jestem tylko pracownikiem, który stara się wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafi, ale to klub ma pełnię władzy. To szefowie muszą ocenić, czy są zadowoleni z drogi jaką podąża zespół. Jeśli na koniec sezonu nie będą usatysfakcjonowani z tego co zrobiłem prawdopodobnie nastąpią jakieś zmiany - podkreślił Mourinho.

Niewykluczone jednak, że szacunki słynnego trenera są zbyt optymistyczne i na stanowisku tak długo nie wytrwa. W internetowej sondzie gazety "As" aż 70 procent głosujących stwierdziło, że Portugalczyk pożegna się z pracą przed końcem sezonu.

Początek spotkania w sobotę o 22.00.