Dziewięć lat temu Barcelona miała przed meczem z Espanyolem tyle samo punktów co Real Madryt, który był liderem, ponieważ miał lepszy bilans spotkań bezpośrednich. Wtedy, podobnie jak w trwającym sezonie, w dwóch ostatnich kolejkach wszystkie zespoły rozgrywały swoje mecze o tej samej porze. Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem "Duma Katalonii" prowadziła na Camp Nou 2:1, a "Królewscy" przegrywali na wyjeździe z Realem Saragossa 1:2.

Reklama

Jednak w końcówce w Saragossie na 2:2 trafił Holender Ruud van Nistelrooy, natomiast dla gości na Camp Nou strzelił jeden z legendarnych wychowanków Espanyolu Raul Tamudo. Remisy czołowej dwójki utrzymały status quo w tabeli, a w ostatniej kolejce oba zespoły wygrały i po tytuł sięgnęli "Królewscy". Bramka Tamudo zapisała się w historii hiszpańskiej piłki jako "Tamudazo".

Tym razem Katalończycy są w nieco bardziej uprzywilejowanej sytuacji - to oni prowadzą w tabeli, choć mają tyle samo punktów co Atletico Madryt (po 85) i o jeden więcej od Realu. Wszystko mają zatem w swoich rękach, ale strata punktów z Espanyolem (40 pkt) może okazać się tak samo kosztowna jak w 2007 roku.

Nie myślę o "Tamudazo", ale Espanyol to i tak trudny rywal, któremu przydadzą się punkty. Na takie mecze jest szczególnie zmotywowany. Będzie chciał wygrać tak samo jak my. Ale gramy przed naszą publicznością i nie podchodzimy do tego spotkania z obawą, że "Tamudazo" się powtórzy - powiedział obrońca gospodarzy Jordi Alba.

Pomimo braku kontuzjowanego chilijskiego bramkarza Claudio Bravo, Barcelona jest zdecydowanym faworytem niedzielnego starcia. W ostatnich trzech kolejkach odniosła komplet zwycięstw, strzelając 16 goli i nie tracąc żadnego. Dziewięć z tych bramek zdobył Urugwajczyk Luis Suarez.

Reklama

W tym samym czasie Real zmierzy się na Santiago Bernabeu z Valencią, a Atletico zagra na wyjeździe ze zdegradowanym już Levante. Stołeczne kluby przystąpią do meczów z rywalami z Walencji pokrzepione awansem do finału Champions League. "Królewscy" w środę pokonali Manchester City, a drugi z madryckich zespołów dzień wcześniej wyeliminował Bayern Monachium.

Teraz najważniejsze są Levante i Celta Vigo. Nie powinniśmy na razie myśleć o finale w Mediolanie, bo pogrzebiemy szanse w ekstraklasie - zaznaczył napastnik Atletico Antoine Griezmann.

W 37. kolejce Sevilla Grzegorza Krychowiaka podejmie mającą tylko punkt przewagi nad strefą spadkową Granadę. Gospodarze mają 52 punkty i teoretycznie mogą przesunąć się jeszcze na piątą pozycję. Na czwartą, dającą prawo gry w eliminacjach LM, nie mają już szans. Obecnie zajmuje je Villarreal, który ma o sześć punktów więcej od piątego Athletic Bilbao.