Gospodarze wyraźnie odczuwali skutki starcia z Manchesterem United (0:0) w Lidze Mistrzów i od początku pozwolili piłkarzom trenera Diego Simeone ich warunki gry.

W 29. minucie prowadzenie Atletico zapewnił Diego Costa, a krótko przed przerwą efektownym uderzeniem w okienko popisał się Antoine Griezman. Był to początek festiwalu strzeleckiego Francuza, który w drugiej połowie najpierw wykorzystał rzut karny, a później zdobył piątego gola swojej drużyny. Hat-tricka w lidze hiszpańskiej skompletował po raz pierwszy od grudnia 2014. Między czasie trafił jeszcze Koke.

Reklama

W końcówce Sevilla zmniejszyła rozmiary porażki - w 85. minucie gola uzyskał Pablo Sarabia, a chwilę później Nolito.

>>>Sevilla - Atletico 2:5. Zobacz wideo

Reklama

To piąte z rzędu i siódme w ostatnich ośmiu spotkaniach zwycięstwo Atletico, które póki co jako jedyne może liczyć na dogonienie kroczącej od wygranej do wygranej Barcelony.

Lider w sobotę rozgromił przed własną publicznością Gironę 6:1. Wprawdzie gospodarze stracili gola w trzeciej minucie, ale później nie dali szans rywalowi, który na Camp Nou grał po raz pierwszy.

Już dwie minuty później był remis, a następne gole były kwestią czasu. Urugwajczyk Luis Suarez i Argentyńczyk Lionel Messi zdobyli po dwa i odnotowali po jednej asyście jeszcze w pierwszej połowie.

Po zmianie stron na 5:1 podwyższył Brazylijczyk Philippe Coutinho. Było to pierwsze ligowe trafienie dla Barcelony 25-letniego pomocnika, sprowadzonego w styczniu z Liverpoolu. Wynik ustalił w 76. minucie Suarez, który skompletował hat-trick.

Ciężka noc przed nami. Przez trzy minuty wszystko wyglądało super, a później nasza taktyka się posypała. Dużo było nerwowości, błędów, no i ten Messi. On zawsze robi na boisku różnicę, ale tego wieczoru znowu czarował na najwyższym poziomie - ocenił trener Girony Pablo Machin.

Reklama

Messi powiększył dorobek w ekstraklasie do 22 goli i jest liderem klasyfikacji strzelców. Suarez z 20 jest drugi.

"Duma Katalonii" nie przegrała żadnego z ostatnich 32 spotkań w La Liga, co jest klubowym rekordem.

Real Madryt wygrał w tej kolejce z Alaves 4:0 po dwóch golach Portugalczyka Cristiano Ronaldo i jednym Walijczyka Garetha Bale'a oraz Francuza Karima Benzemy. To jego szóste zwycięstwo w siedmiu ostatnich ligowych spotkaniach. Drugie trafienie Ronaldo to jego gol numer 299. w hiszpańskiej ekstraklasie.

Był to pierwszy od dawna ligowy mecz Realu, w którym o dobry rezultat zatroszczyły się największe gwiazdy drużyny. "Apoteoza BBC" - zatytułowała relację z Santiago Bernabeu "Marca".

To trio nigdy nie zniknęło, jest tu cały czas. Chcemy jedynie, żeby ci zawodnicy zawsze czuli, że dają z siebie sto procent. Dziś rozegrali bardzo dobre spotkanie, podobnie jak Lucas Vazquez, który je uzupełniał. Ta czwórka z przodu była naprawdę dobra, ich występ mnie ucieszył - powiedział trener Zinedine Zidane.

Francuski szkoleniowiec chwalił zespół również za to, że zachował czyste konto, co nie udało się "Królewskim" w ośmiu poprzednich meczach.

Czyste konto, cztery gole, 30 bramek w siedmiu spotkaniach - widać, że coś się zmieniło na lepsze. Trzeba grać tak dalej - dodał.

Duże wrażenie na obserwatorach zrobił gest Ronaldo, który mógł podejść do podyktowanego w końcówce meczu rzutu karnego, skompletować 50. hat-tricka w karierze i zdobyć 300. bramkę w hiszpańskiej ekstraklasie. Oddał jednak piłkę Benzemie.

To gra drużynowa i to był piękny gest. Karim grał bardzo dobrze i zasłużył na gola, bo bardzo dużo wnosił do naszych akcji ofensywnych. Gra pod dużą presją, ale dobrze sobie z nią radzi - skomentował Zidane i nawiązał do nikłej ostatnio skuteczności swojego rodaka, który był mocno krytykowany.