W kolejnych meczach w USA Polacy zmierzą się z ekipami gospodarzy i Serbii, których spotkanie - początek o godz. 3 - zakończy 10. kolejkę zmagań.

Już pierwsza akcja spotkania pokazała, że należy się liczyć z długimi wymianami, a na boisku i trybunach będzie sporo emocji. W początkowych fragmentach gra toczyła się praktycznie "punkt za punkt". Pierwszoplanowymi postaciami obu zespołów byli Milad Ebadipour, występujący co dzień w PGE Skrze Bełchatów, i Bartosz Kwolek, któremu jednak zdarzały się błędy w przyjęciu zagrywki.

Właśnie po jednym z nich Irańczycy odskoczyli na 13:11, ale cztery kolejne punkty zdobyli biało-czerwoni i wyszli na 15:13. Później pewnie utrzymywali prowadzenie i mieli nawet piłkę setową, ale jej nie wykorzystali. Za to charyzmatyczny rozgrywający Marouf technicznym serwisem ponownie zmusił do błędu Kwolka, a po chwili partię skończył mierzący 209 cm 19-latek Porya Yali.

Reklama

Odwrócenie losów pierwszego seta wyraźnie rozochociło dość chaotycznie grających, ale wyraźnie zmobilizowanych podopiecznych serbskiego trenera Igora Kolakovica. Na początku drugiej odsłony uciekli oni na trzy punkty (4:1) i utrzymywali przewagę aż do stanu 19:19. Do remisu doprowadził Kwolek, ale biało-czerwoni wciąż nie mogli złapać właściwego rytmu. W pierwszej części gry popełniali sporo błędów w ataku, a z kolei w tej mieli kłopot ze skończeniem akcji, natomiast w obronie wpadło im w boisko kilka piłek, które - zdaniem jak zwykle emocjonalnie reagującego ich szkoleniowca Vitala Heynena - można było podbić.

Reklama

W końcówce Polacy obronili dwa setbole, byli przekonani, że również trzeciego, bo piłka po ataku Irańczyka poszybowała nad rękami blokujących i wylądowała na aucie. Kolakovic poprosił w tym momencie o challenge, a elektroniczny system ocenił, że któryś z biało-czerwonych jednak dotknął piłki. Heynen i jego zawodnicy ostro protestowali, ale nie zmieniło to faktu, że przegrali drugą partię - podobnie jak wcześniejszą - 24:26.

Trzeci set również rozpoczął się od kilku prostych błędów Polaków, a po wystawie Fabiana Drzyzgi, po której piłka wylądowała poza boiskiem po stronie rywali, ich belgijski trener poprosił o czas. Chwilowa poprawa nastrojów nastąpiła po mocnych i skutecznych serwisach Jakuba Kochanowskiego, który zapewnił drużynie prowadzenie 8:6. Po chwili jednak po raz drugi w tej odsłonie w aut zaatakował Bartosz Kurek, Artur Szalpuk źle przyjął zagrywkę i zrobiło się 8:10.

Heynen chwytał się rozmaitych rozwiązań, m.in. wrócił do gry "szóstkowy" Damian Schulz, a na dłuższy odpoczynek udał się Drzyzga, ale straty tylko rosły (10:14, 13:17). Irańczycy - wspierani przez żywiołowo reagujących własnych kibiców, których na trybunach podchicagowskiej hali było nie mniej niż przedstawiciele Polonii - dość pewnie utrzymywali bezpieczny dystans. Po godzinie i 36 minutach gry mecz atakiem ze środka zakończył Ali Shafiei.

Po raz pierwszy w Lidze Narodów, która w tym roku zastąpiła Ligę Światową, mistrzowie świata nie wygrali seta. Porażka - druga po 1:3 z Niemcami w Łodzi - sprawiła, że po 10 seriach spotkań biało-czerwoni spadli na drugą pozycję w tabeli i tracą dwa punkty do Francji.

Irańczycy, którzy dotychczas nie spisywali się najlepiej, odnieśli czwarte zwycięstwo, ale wciąż zajmują 11. lokatę, bez wielkich szans na awans do turnieju finałowego.

W USA szanse występu ma dostał libero Michał Żurek, gdyż po raz raz pierwszy wolne dostał etatowy na tej pozycji reprezentant Paweł Zatorski. W składzie jest też Mateusz Mika, który wraca do kadry po dłuższej przerwie, a w ubiegłym roku zabrakło go ze względu na kłopoty zdrowotne, ale w piątek był rezerwowym.

Polska - Iran 0:3 (24:26, 24:26, 22:25)
Polska: Fabian Drzyzga, Artur Szalpuk, Jakub Kochanowski, Damian Schulz, Bartosz Kwolek, Mateusz Bieniek - Michał Żurek (libero) oraz Bartosz Kurek, Grzegorz Łomacz, Maciej Muzaj
Iran: Saeid Marouflakrani, Milad Ebadipour, Saman Faezi, Porya Yali, Ali Shafiei, Morteza Sharifi - Mahdi Marandi (libero) oraz Farhad Ghaemi, Aliasghar Mojarad, Mohammadreza Hazratpourtalatappeh (libero)