"Z jednej strony nie dopuszczam do siebie takiej myśli, a z drugiej nie wiem, czy to nie jedyne dobre posunięcie. W tym sezonie nie mam szczęścia. Ciągle coś mi się przyplątuje, a dla mnie najważniejszy jest start w MŚ. W tej chwili najbardziej istotne jest dla mnie, by się w pełni wyleczyć" - powiedział PAP wicemistrz olimpijski z Turynu w biegu ze startu wspólnego.

Reklama

Sikora na początku grudnia, przed inauguracyjnymi zawodami PŚ w szwedzkim Oestersund, nabawił się silnego zatrucia pokarmowego. Potem od 1 stycznia walczył z przeziębieniem, które przerodziło się w zapalenie oskrzeli.

"Zażywam antybiotyki i nie wiem, kiedy będę mógł je odstawić. Mam gorączkę, kaszlę i źle się czuję. Mój organizm jest bardzo osłabiony i startować w zawodach Pucharu Świata, tylko po to, by się przebiec, nie ma sensu. Za tydzień w Ruhpolding raczej nie wystąpię. Bardzo by mi zależało, by powrócić do rywalizacji 18 stycznia w Anterselvie, ale nic na siłę. Jeśli wystąpię raz i okaże się, że jestem bardzo słaby, to chyba odpuszczę" - dodał.

Mistrz świata z 1995 roku przed sezonem był pełen optymizmu. Szczęście się do niego jednak nie uśmiechnęło.

"Nie miałem jeszcze ani jednego startu, z którego byłbym zadowolony w stu procentach i podchodził do niego w pełni zdrowy. Najlepiej czułem się tuż po Świętach Bożego Narodzenia. Wiedziałem, że forma rośnie. Przeziębienie przyplątało się prawdopodobnie dlatego, że po treningach przebierałem się w samochodzie. Nie miałem możliwości wykąpania się i ogrzania. Miałem jednak nadzieję, że to nic poważnego. Start w biegu sztafetowym w zawodach w Oberhofie mnie dobił. W Niemczech wiał bardzo silny wiatr i na mecie wiedziałem już, że nie jest dobrze. Potem mnie już kompletnie złamało" - zaznaczył Sikora, który mimo choroby 12 stycznia w Ruhpolding odbierze swojego drugiego w karierze Biathlonowego Oskara. Tym razem wyróżnienie przypadło mu w nowej kategorii: "Nagroda Kibiców".

Reklama