25-letni Kot w Pucharze Świata zadebiutował w sezonie 2007/08. Pierwsze punkty zdobył cztery lata później, a w cyklu 2012/13 zaczął zajmować miejsca blisko podium. Wicemistrz świata juniorów z 2009 roku uchodził za wielki talent. W Val di Fiemme (2013) z kolegami z drużyny stanął na najniższym stopniu seniorskich MŚ.

Reklama

Później jego rozwój jednak zatrzymał się i w 2015 roku nie znalazł się nawet w kadrze na MŚ w Falun. Sezon 2015/16 zakończył na 31. miejscu w klasyfikacji generalnej PŚ. Natomiast w obecnym cyklu jest piąty, a 11 lutego w Sapporo cieszył się z pierwszego pucharowego zwycięstwa. Ze wskazaniem momentu przełomowego nie miał problemu.

Moment przełomu poczułem tak naprawdę, gdy dowiedziałem się, że Stefan zastąpił Łukasza Kruczka na stanowisku trenera. Wynika to z tego, że zawsze miałem nieodparte wrażenie iż Niemcy oraz Austriacy skaczą inaczej, inaczej również trenują. Nie wiedziałem do końca o co w tym chodzi, ale wierzyłem, że Stefan te tajniki przed nami otworzy - powiedział.

Wiara Kota szybko znalazła potwierdzenie w rzeczywistości.

Od pierwszych obozów przygotowawczych niemal wszystko trzeba było robić inaczej. To był dla mnie dobry znak, bo gdyby Stefan miał te same metody, co były wcześniej, to pewnie nic by się u mnie nie zmieniło - dodał.

Reklama

Jako jedną z kluczowych zmian wskazał tę, dotyczącą techniki skakania.

Zawsze koncentrowaliśmy się na tym, aby odbicie zaczynać od ruchu bioder, a wykańczać ruchem w stawach skokowych. Narty szły wówczas w dół i je dopiero podciągaliśmy. Teraz już tak nie robimy. Narty nie mają prawa iść w dół, mamy je od razu ciągnąć w górę - wyjaśnił.

Kot wierzył w szkołę austriacką, chwali ją. Sam Horngacher stwierdził natomiast, że praca z Kotem była dla niego dość prosta.

Maciek zwyczajnie jest stworzony do takiej techniki skakania. Szybko zrozumiał o co w niej chodzi i tak naprawdę musieliśmy pracować tylko nad detalami. Nie potrafię powiedzieć czym szkoła austriacka różni się od innych, bo nie znam ich dość dobrze. Na pewno w Austrii mamy długą tradycję skoków. Jest wiele szkół i bystrych ludzi, którzy robią plany treningowe i z roku na rok starają się cały ten system poprawiać - powiedział szkoleniowiec.

W Lahti w konkursie na skoczni normalnej Kot był piąty. W tym sezonie PŚ zajmował to miejsce już pięciokrotnie. W klasyfikacji generalnej również jest piąty i jak przyznał, gdyby były to pucharowe zawody, to nie miałby nic przeciwko tej pozycji. Na mistrzostwach świata oczekiwania ma jednak większe.

Sezon jest naprawdę udany, ale brakuje takiej wisienki na torcie. Medal w tej roli wyglądałby idealnie. Na pewno jestem w formie i będę jeszcze o niego walczył. Przy dobrym dniu i odrobinie szczęścia, bo ono w tym sporcie naprawdę jest potrzebne, mogę nawet wygrać - podkreślił.

Zmagania na dużym obiekcie zaplanowano na czwartek.