Współpraca Stocha z obecnym trenerem kadry skoczków układa się bardzo dobrze. Jednak z jednym poprzedników Stefana Horngachera nie zawsze było różowo. Trener powinien być autorytetem i patrzyć nie tylko na wynik sportowy, ale też na to, żeby odpowiednio ukierunkować młodych skoczków: pokazać im, co jest wartościowe, zintegrować grupę, pełnić rolę przewodnika. W przypadku Kamila poszło o współczynnik BMI. Zamiast skrócić synowi narty, przed jednym ze skoków, Heinz Kuttin kazał mu wypić dwa litry wody, żeby go "dociążyć". Kamil wypił tyle, ile mógł. Gdy usiadł na belce, miał odruch wymiotny. Po skoku dziennikarze podeszli do niego dziennikarze. Syn słabo się czuł, więc od nich uciekał. Później stwierdzili, że Kamil jest źle wychowany i że pop**** mu się we łbie. Żaden dziennikarz nie próbował dociec, co się dzieje. Szlag nas trafiał. Chciałem interweniować w tej sprawie w Polskim Związku Narciarskim, ale syn powiedział: "tato, sam to załatwię". Kuttin mówił, że Kamil jest niedojrzały i że zastanawia się nad usunięciem go z kadry. A co się później okazało? Skrócono synowi narty, przestał pić wodę i na tej samej skoczni zajął w kwalifikacjach drugie miejsce. Pokazał charakter - opowiada w rozmowie z onet.pl ojciec Kamila Stocha.

Reklama

To nie jedyny przypadek, kiedy Stoch miał problem ze szkoleniowcem. Pewien trener, którego nazwiska nie chcę podawać, obiecał synowi, że zabierze go na zawody, a później zmienił decyzję i nawet nie powiedział mu o tym osobiście. Chłopak przepłakał wtedy całą noc. Pocieszałem go: "Kamilku, jeszcze się tyle najeździsz na konkursy, że będziesz rzygał tymi skokami". Trener zachował się bardzo nieodpowiedzialnie, nie wolno tak robić. Nie można podchodzić do swojego zawodnika bez szacunku i traktować go przedmiotowo. To było fatalne - mówi Bronisław Stoch.