Tomek powiedział mi na szczycie: Eli, nie widzę, widzę cię bardzo niewyraźnie, nie widzę twojej czołówki. Tylko tyle. Kiedy weszliśmy na szczyt, był już w takim stanie, że zaczynał tracić wzrok. Powiedział: co się ze mną dzieje. Jego pierwsza reakcja to nie było: osiągnąłem szczyt, tylko: nie widzę cię. Kiedy mi to powiedział, naprawdę się przeraziłam. Pomyślałam, że jesteśmy w ogromnym niebezpieczeństwie. Odizolowani, sami, gdzieś w górach, w bardzo trudnym terenie. Naprawdę czułam się przerażona. Myślałam: jak mogę mu pomóc, jak mogę pomóc sobie, jak ja dam sobie radę z nim i ze sobą? - przypominała sobie w programie "Czarno na białym" Revol.

Reklama

Francuzka próbowała sprowadzić Polaka niżej. Zaczęła się walka o życie. Pomału zaczęliśmy schodzić, ale widziałam, jak jego stan stopniowo się pogarsza. Miał odmrożony nos, potem zobaczyłam krew, która spływa mu z brody. Miał odmrożone ręce, nogi, robiłam wszystko, żeby mu pomóc, żeby postawić go na ścieżce, żeby szedł, ale on już nic nie widział, nie mógł się ruszać - mówiła.

O 23.10 czasu pakistańskiego Elisabeth wysłała pierwszą wiadomość, w której prosiła o pomoc. Ta nie nadchodziła. Po kilku godzinach musiała podjąć trudną decyzje i zacząć schodzić sama. To nie była decyzja, którą podjęłam sama. Powiedziałam o tym Tomkowi: słuchaj Tomek, jesteśmy na 7200 metrach, helikoptery mogą tutaj przylecieć, mam taką informacje na swoim telefonie. Ta decyzja została mi narzucona, to nie ja wybrałam, że chcę schodzić bez Tomka. Powiedziano mi: musisz zejść, bo nie możemy zabrać waszej dwójki z 7200 metrów; jeśli tam zostaniesz, nie damy rady zabrać i Tomka i ciebie, więc jeśli mamy pomóc waszej dwójce, ty musisz zejść. Więc nie ja wybrałam, nie Tomek wybrał, narzucono nam te decyzje, i to jest ekstremalnie trudne. Bo ja wtedy myślałam, że zabezpieczam Tomka, schodzę niżej, a za trzy godziny przylatuje po niego pomoc - wspomina Revol.

Reklama
Reklama

Francuzka bardzo źle znosi to co stało się na Nanga Parbat. To był mój najlepszy partner wspinaczkowy, był mi jak brat. I teraz muszę przed sobą przyznać, że to ja go zostawiłam w górach, mimo że to nie była moja decyzja. Zostawiłam go, ale powiedziałam mu wcześniej "pomoc nadejdzie", czyli okłamałam go i ja też czuję się zdradzona. W tym momencie nie mogę tego zaakceptować, nie mogę się z tym pogodzić - zakończyła Revol.