Po pierwsze, prace geologiczne były prowadzone "po łebkach". Było za mało odwiertów i w końcu ziemia się zawaliła. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Ale budowa się opóźniła i koszty wzrosły o co najmniej 9 milionów złotych.

Reklama

Druga sprawa to kwestia dokumentacji. Prokuratorzy zbadają, czy można było modernizować skocznię, kiedy nie było podstawowych danych geologicznych. Po trzecie, śledztwo wyjaśni sprawę wadliwego wykonania.