Od czerwca ubiegłego roku Nadal triumfował kolejno w Roland Garros, Wimbledonie i US Open. Środowa porażka oznacza, że tenisista z Majorki nie zdobędzie niekalendarzowego Wielkiego Szlema. W Australian Open dotychczas udało mu się zwyciężyć tylko raz, w 2009 roku.

Reklama

Jako ostatni cztery najważniejsze turnieje z rzędu wygrał - ale w jednym sezonie - Australijczyk Rod Laver, w 1969 roku, zdobywając klasycznego Wielkiego Szlema i to po raz drugi w karierze (wcześniej w 1962 r.).

W środę Nadal przegrał nie tylko z dobrze dysponowanym Ferrerem, ale i z kontuzją mięśnia czwórgłowego uda, która już w pierwszym secie zmusiła go do skorzystania z pomocy medycznej. Uraz poważnie utrudniał mu bieganie i sprawiał, że przez cały mecz na jego twarzy pojawiał się grymas bólu.

Publiczność, widząc poświęcenie Nadala, do samego końca dopingowała go do walki i oklaskiwała gorąco każdy zdobyty przez niego punkt. Spotkanie na blisko kwadrans przerwano i wtedy na niebie rozbłysła feeria barw fajerwerków, które tradycyjnie wystrzeliwane są 26 stycznia z okazji święta narodowego - Australian Day.

Reklama

Ten pokaz tenisista z Majorki wykorzystał na pomoc medyczną i udał się do szatni. Wrócił na kort z opaską uciskającą okolice prawej kostki. Później, po przegraniu drugiego seta, nieoczekiwanie osunął się z krzesła podczas przerwy, ale niemal od razu wstał.

"Rafa jest gentlemanem i moim przyjacielem. Zawsze postępuje fair, czemu dał dzisiaj przykład grając do samego końca, mimo kłopotów zdrowotnych. Właściwie dzisiaj odniosłem największy sukces, choć nie było to prawdziwe zwycięstwo. Grałem swój tenis i miałem trochę szczęścia, bo Rafael nie był zdrowy" - powiedział po meczu Ferrer, który wcześniej tylko raz grał w wielkoszlemowym półfinale (US Open 2007).



Reklama

Nadal na pomeczowej konferencji prasowej poprosił, aby dziennikarze nie zadawali pytań o kontuzję, bo nie chce o niej mówić ze względu na szacunek wobec rodaka: "oczywiste jest chyba to, jak się czułem na korcie, więc nie muszę o tym opowiadać. To był dla mnie bardzo ciężki dzień i możecie mi wierzyć, że nie mogłem zrobić więcej".

Najbardziej emocjonujący był pierwszy gem wieczornego meczu, który trwał ponad 20 minut, zanim Ferrer zdołał przełamać serwis rodaka. Później z każdą minutą lider rankingu ATP World Tour słabł, choć starał się walczyć o każdy punkt. To był jego drugi dramatyczny pojedynek w Melbourne, bowiem przed rokiem w ćwierćfinale przeciwko Szkotowi Andy'emu Murrayowi zmagał się z kontuzją kolana.

Właśnie Murray będzie w piątek rywalem Ferrera. Brytyjczyk (nr 5.), ubiegłoroczny finalista tej imprezy, pokonał w środę Ukraińca Aleksandra Dołgopołowa 7:5, 6:3, 6:7 (3-7), 6:3. Właściwie na własne życzenie spędził na korcie trzy godziny, bowiem w trzecim secie już na otwarcie przełamał podanie rywala. Nie utrzymał przewagi do końca, chwila dekoncentracji spowodowała, ze przegrał tie-breaka. Później czwartą partię rozstrzygnął na swoją korzyść w ciągu 32 minut.

Pierwszy finalista zostanie wyłoniony już w czwartek podczas wieczornej sesji na Rod Laver Arena (początek o godz. 9.30 czasu polskiego). Spotkają się wtedy broniący tytułu Szwajcar Roger Federer (nr 2.) i Serb Novak Djokovic (3.), zwycięzcą Australian Open sprzed trzech lat.