Los nie był łaskawy dla Janowicza. Trafił na Djokovica, który z siedmiu ostatnich imprez Wielkiego Szlema wygrał pięć. W tym roku zwyciężył w siedmiu turniejach.

Kibice, którzy chcieli obejrzeć pierwszy w karierze pojedynek łodzianina z utytułowanym Serbem musieli się uzbroić w cierpliwość. Spotkanie na wypełnionym niemal po brzegi korcie centralnym poprzedziła ceremonia otwarcia imprezy i zawodnicy wyszli na kort dopiero o godz. 2.20 czasu polskiego.

Reklama

Polak w pierwszych dwóch setach próbował wynagrodzić swoim sympatykom zarwanie nocy. Starał się zaskakiwać faworyzowanego rywala skrótami i początkowo przynosiło to efekt. Główną bronią 25-letniego zawodnika był jednak potężny serwis oraz skuteczny i precyzyjny forhend. To te elementy pozwoliły mu w drugim secie wyjść obroną ręką mimo że przegrywał 15:40. Djokovic daleki był od swojej najwyższej formy. Przy stanie 2:2 po podwójnym błędzie podarował łodzianinowi "break pointa". Przy drugiej okazji na przełamanie Polaka do Serba uśmiechnęło się szczęście - piłka po jego uderzeniu zahaczyła o siatkę i przeszła tuż za nią na drugą stronę. Serb przebudził się wówczas i objął prowadzenie.

Reklama

Schodząc na przerwę z kortu, skorzystał z przerwy medycznej. Narzekał ostatnio na kłopoty z nadgarstkiem, ale fizjoterapeuta bardziej zajmował się jego łokciem i ramieniem. Po powrocie do gry łodzian popisał się skutecznym lobem, ale to było za mało - tenisista z Belgradu wykorzystał trzecią okazję na "breaka", po czym szybko podwyższył przewagę na 5:2. Polak dzięki serwisowi pozostał w grze. W dziewiątym gemie stanął przed szansą na przedłużenie swoich szans w tej partii. Po autowym zagraniu rywala prowadził 40:15. Djokovic zachował jednak nerwy na wodzy i zakończył tę odsłonę.

W kolejnej Janowicz dobre serwisy przeplatał podwójnymi błędami. Wciąż jednak punkty przynosiły mu skróty i zagrania forhendem. Za udane akcje brawami z trybun nagradzał go m.in. kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Radosław Szymanik. Kibice nagrodzili go owacją, gdy w czwarty gemie doszedł do dobrego zagrania i przebił piłkę właściwie już spoza kortu. Ku uciesze spragnionej emocji publiczności miał wówczas trzy szanse na przełamanie, ale za każdym razem górą był dobrze serwujący Serb. To, co wówczas mu się nie udało, zrealizował przy stanie 3:2. Po raz kolejny prowadził 40:15. O ile siedem poprzednich "break pointów" zmarnował, to tym razem po zagraniu w siatkę Djokovica mógł wydać z siebie zwycięski okrzyk.

Reklama

Nie cieszył się jednak długo - zmobilizowany lider światowej listy zapisał na swoim koncie dwa następne gemy, nie tracąc przy tym punktu. Przed kontynuacją tej serii uratował Polaka serwis i po raz kolejny dobry forhend. Dzięki temu wybronił się przy stanie 4:4 (15:40) i 5:5 (0:40). Dobrze też poruszał się po korcie.

Zawodnik z Bałkanów w końcówka zanotował słabszym moment. Po jego podwójnym błędzie łodzianin miał piłkę setową. W kolejnej akcji posłał piłkę na aut. Janowicz wzniósł ręce w górę, a kibice na trybunach cieszyli się, że spotkanie nie zakończy się szybko w trzech odsłonach.

Druga część pojedynku, mimo że obrońca tytułu nadal popełniał sporo błędów, miała już jednostronny przebieg. Gdy Serb zapisał na swoim koncie dwa pierwsze gemy Polak zaczął okazywać zdenerwowanie i komentować na głos rozwój wydarzeń. Zaczęła go zawodzić pewna dotychczas broń - forhendowe zagrania coraz częściej lądowały na aucie. Prowadzenie Djokovica systematycznie się powiększało.

Niemal identyczny przebieg miała czwarta partia. Przy stanie 2:0 na twarzy wyraźnie spiętego Serba pojawił się po raz pierwszy w tym meczu delikatny uśmiech. W dalszej części spotkania jeszcze przeżywał trudne chwile - po trzecim gemie, w którym znów zaliczył proste błędy, usiadł obok kortu, zakrywając głowę ręcznikiem. Janowicz nie był w stanie już mu się przeciwstawić i dwóch ostatnich setach wygrał łącznie tylko trzy gemy.

Była to pierwsza konfrontacja tych zawodników. Spotkanie trwało dwie godziny i 37 minut. Djokovic zanotował 12 asów, Polak pięć. Odwrotnie wyglądała proporcja podwójnych błędów - u zwycięzcy było ich pięć, a u łodzianina 13. Wymowna jest też statystyka dotycząca niewymuszonych błędów - 18 po stronie Serba i 59 u jego przeciwnika. Ten ostatni miał jednak więcej uderzeń wygrywających - 41 do 34.

25-letni Polak wrócił do rywalizacji - po półrocznej przerwie - dopiero pod koniec lipca. Od jesieni zmagał się z kłopotami zdrowotnymi. W efekcie spadł na 247. miejsce na liście ATP. Zawodnik z Bałkanów w ostatnich tygodniach też nie miał dobrej passy - odpadł w 3. rundzie Wimbledonu, a w turnieju olimpijskim w Rio de Janeiro przegrał mecz otwarcia. Z występu w Cincinnati zrezygnował, tłumacząc to bólem nadgarstka.

W Nowym Jorku Janowicz próbował swoich sił po raz ósmy. Najlepiej poszło mu dwa lata temu, gdy dostał się do drugiej rundy. W latach 2012-13 i w ubiegłym roku przegrał w pierwszej. W latach 2009-11 zaś nie przeszedł kwalifikacji. Djokovic ma w dorobku 12 tytułów wielkoszlemowych. Na Flushing Meadows triumfował dwukrotnie - pięć lat temu i w poprzednim sezonie.

W poniedziałek mecz otwarcia w singlu przegrała Magda Linette. W nocy z wtorku na środę z kolei do rywalizacji przystąpi rozstawiona z "czwórką" Agnieszka Radwańska.

Wynik meczu 1. rundy gry pojedynczej mężczyzn:

Novak Djokovic (Serbia, 1) - Jerzy Janowicz (Serbia) 6:3, 5:7, 6:2, 6:1.