"Złożyliśmy protest do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, organizatorów igrzysk (VANOC) i do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), ponieważ naszym zdaniem warunki treningu były zbyt niebezpieczne. Upadek Petry był fatalny. Spowodował, że musiała wycofać się z igrzysk" - powiedział rzecznik prasowy reprezentacji Słowenii Branislav Dmitrovic.

Reklama

Podczas treningu przed sprintem techniką klasyczną Słowenka spadła z trzymetrowej skarpy przy trasie i mocno się potłukła. Pierwsze badania nie wykazały poważniejszych urazów i Majdic z grymasem bólu startowała w kolejnych biegach. W finale sprintu przegrała tylko z Norweżką Marit Bjoergen i Justyną Kowalczyk. Na podium wchodziła podpierając się na ramieniu trenera. Później okazało się, że ma złamane cztery żebra i uszkodzoną opłucną, co zmusza ją nie tylko do rezygnacji z występów w Whistler, ale i kolejnych zawodów do końca sezonu.

Słowenka jest hospitalizowana. Termin powrotu samolotem do ojczyzny nie jest znany. Na razie jest to niemożliwe, ponieważ wielogodzinna podróż stanowi zagrożenie dla jej zdrowia. W Słowenii Majdic i tak już została uznana za bohaterkę narodową. Prezydent Danilo Turk zapowiedział, że uhonoruje zawodniczkę jednym z najwyższych odznaczeń państwowych.