Tak koszmarnej pogody nie było w Pekinie od kilku dni, czyli od czasu, kiedy przylecieli tu nasi olimpijczycy. Przez ogromną wilgotność powietrza i smog już od rana nie było widać szczytów wieżowców, które stoją w pobliżu centrum olimpijskiego. Słońce świeciło bardzo mocno, ale jak zwykle nie mogło się przebić przez szarą zawiesinę na niebie. Trenujący przed południem tenisista Mariusz Fyrstenberg w przerwie zdjął koszulkę i wyżął ją obok kortu jak gąbkę, zostawiając na betonie kałużę potu. Jego koleżanki z tenisowej reprezentacji: Marta Domachowska i Agnieszka Radwańska chłodziły się po treningu lodami.

Reklama

Na szczęście wieczorem zrobiło się troszkę lepiej. Na szczęście, bo na uroczystość wciągnięcia flagi na głównym placu wioski olimpijskiej nasi sportowcy musieli się zjawić w oficjalnych strojach. A to oznacza, że mimo upału ubrali się w granatowe marynarki. W tych warunkach to naprawdę wielkie wyzwanie. Większość dziewczyn, zgodnie z obowiązująco w wiosce modą, zjawiła się z pomalowanymi na biało-czerwono paznokciami - czytamy w DZIENNIKU.

O 18 miejscowego czasu na maszty wciągano flagi narodowe kilka krajów. Polacy byli w grupie z Rumunią, Namibią, Gruzją i Somalią. Najpierw uroczystość była sztywna i nudna. Przedstawiciel MKOl czytał przemówienie, po chińsku, potem po francusku. Niektórzy sportowcy nie wytrzymywali i robili sobie nawzajem zdjęcia. Ale kiedy poproszono wszystkich o powstanie i zagrano polski hymn, zrobiło się naprawdę podniośle. Biało-czerwona flaga powoli wędrowała w górę, a wszyscy nasi olimpijczycy mocnymi głosami śpiewali Mazurek Dąbrowskiego.

Nastrój prysł, kiedy zjawił się fotograf, robiący reprezentacjom wspólne zdjęcia. Według Chińczyków każdy powinien się na fotografii uśmiechać, więc zamówiono rozśmieszaczkę. Pani w średnim wieku stanęła przed naszą ekipą, powiedziała: good evening Poland, wyszczerzyła zęby i zaczęła się głośno, tubalnie śmiać. Jak aktorka na scenie teatralnej. Nie pomogło, zwłaszcza siatkarze Raula Lozano patrzyli na nią podejrzliwie. Pani była niestrudzona: Poland, come on! - krzyknęła. Kiedy powtórzyła swój ceremoniał śmiała się już cała ekipa. Nawet siatkarze. Fotograf w czystym sercem mógł zrobić zdjęcie.

Reklama

Dla sportowców odśpiewanie hymnu ramię w ramię było bardzo ważne. "Pokazaliśmy jedność. Zawsze są emocje, kiedy słyszy się Mazurek Dąbrowskiego, widzi polską flagę. Takie sprawy na każdym robią wrażenie, zwłaszcza tak daleko od kraju" - mówił Mateusz Sawrymowicz, mistrz świata w pływaniu na dystansie 1500 m.