Sposób działania prokuratury we Wrocławiu nie zmienia się. Po kilku tygodniach aktywności (serii zatrzymań) nastaje czas wyciszenia. To jednak tylko pozory, bo prokuratorzy pracują bardzo intensywnie. Jeden z nich właśnie wyznał, że zebrał już wystarczający materiał dowodowy przeciw Henrykowi Klockowi - szefowi Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Wystarczający do aresztowania Klocka i postawienia mu zarzutów korupcyjnych. Tyle, że akurat Klocek z różnych powodów nie jest dziś dla prokuratury priorytetową postacią zarządu PZPN. Oznacza to, że "baron pomorski" musi uzbroić się w cierpliwość i zająć miejsce w kolejce oczekujących. To jednak absolutnie nie przeszkodzi mu w kierowaniu Pomorskim ZPN i zasiadaniu w zarządzie PZPN.

Reklama

Poza tupetem, Klocek ma też mocne nerwy. Kilka dni temu przed wrocławskim sądem obciążył go Janusz Kupcewicz. Były reprezentant Polski pracował w Arce Gdynia od lipca 2001 do marca 2003 jako zaufany człowiek prezesa klubu. Kupcewicz potwierdził, że Klocek załatwiał prezesowi kontakty do sędziów. Prezes, czyli Jacek M., jest dziś jednym z głównych oskarżonych o korupcję w głośnym procesie Arki Gdynia.

"Klocek często mówił do Jacka M.: <Ustaliłem sędziego, zadzwoń do niego i załatw temat>” - zeznał przed sądem Kupcewicz.

>>>Medalista mistrzostw świata obciąża PZPN

Po takim przygotowaniu "tematu" przez Klocka, arbitrom były póżniej wręczane pieniądze w kopertach. Kupcewicz przyznał się, że kilka razy - na wyraźne polecenie prezesa Jack M. - sam musiał sędziom dawać łapówki.

Reklama

Antykorupcyjny artykuł kodeksu karnego (296 B) zaczął obowiązywać dopiero od 1 lipca 2003. Jednak zeznania Kupcewicza potwierdzają, że w Arce od dawna funkcjonował system korumpowania sędziów, i że Klocek pełnił w nim ważną rolę.

Skoro „baron pomorski” dopiero czeka w kolejce, to który z bonzów PZPN zajmuje dziś pierwsze miejsce na transferowej liście życzeń prokuratury? Wedle naszych informatorów wysoką lokatę w tym rankingu ma jeden z członków zarządu PZPN. Ten tajemniczy dżentelmen wiosną 2004 roku oczywiście bezinteresownie pomógł utrzymać się w ekstraklasie drużynie poważnie zagrożonej spadkiem do II ligi. Wtajemniczeni przebąkują dziś o trzystu tysiącach złotych, jakie przyjemność ta kosztowała cudownie uratowany zespół i o paczkach banknotów, które były selekcjoner próbował nieudolnie ukryć pod koszulą i marynarką, tuż po wydaniu mu ich w banku...

Reklama

Liczącą się postacią w klasyfikacji prokuratury pozostaje I wiceprezes PZPN, Eugeniusz Kolator. Akt oskarżenia z zarzutem dysponowania przez niego wierzytelnościami GKS Katowice, z pominięciem wyznaczonego do tego zadania komornika, jest już w drodze z prokuratury do sądu. Przestępstwo Kolatora kosztowało PZPN dwa miliony złotych. Tyle pieniędzy na pokrycie strat wierzycieli GKS Katowice zmuszony był zająć na koncie związku komornik. Jeżeli potwierdzą się pogłoski o tym, że Kolator sporządzał listę wierzycieli klubu i wysokość poszczególnych płatności niekoniecznie bezinteresownie, grozić mu będzie kara pozbawienia wolności nawet do 10 lat.

Obowiązków przybyło również agentom wywiadu skarbowego. Wnikliwie przyglądają się oni faktycznym dochodom członków zarządu PZPN. Porównanie tych kwot z widniejącymi w rocznych zeznaniach podatkowych PIT może skutkować przymusowym rozwiązaniem zarządu. Tym razem już bez udziału ministra sportu, Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, czy kuratora.