W polskim profesjonalnym pięściarstwie od dawna nie było tak mocnego „wejścia”. Pochodzący z Dzierżoniowa 24-letni Bednarek wygrał w dobrym lub bardzo dobrym stylu cztery walki, a jego promotor Andrzej Wasilewski (KnockOut Promotion) może mieć problemy z kontraktowaniem następnych przeciwników. O umiejętnościach Bednarka niedawno przekonał się solidny i twardy Bartłomiej Grafka.

Reklama

„Od czasów boksu olimpijskich trochę rywali złapałem na wątrobę, ale nie wchodzę między liny z jedyną myślą o wygranej przed czasem. Zresztą kiedyś miałem inne, złe podejście. Sądziłem, że jeśli nawet przegram, to nic się nie stanie, bo zwyciężę w rewanżu. Na szczęście +naprawiłem+ swoją głowę i od pewnego czasu koncentruję się tylko na triumfie. Jestem niesamowicie zawzięty i wiem, że będą efekty po tak mocnych treningach. Pewnie części chłopaków odechciałoby się sportu, gdyby zobaczyli jak ciężko pracuję. A ja wieczorem jeszcze idę pobiegać” – stwierdził Bednarek.

Od początku jego trenerem jest Piotr Wilczewski, wielokrotny mistrz i reprezentant Polski, który jako zawodowiec został mistrzem Europy.

„Jako dzieciak byłem aktywny, grałem w piłkę nożną, pływałem, próbowałem swych sił w różnych sportach. Skąd boks? Po prostu nie chciałem być popychadłem w swoim środowisku, dlatego poszedłem trenować boks u Piotra Wilczewskiego i Daniela Zajączkowskiego. Nie opuszczałem żadnych zajęć, a tragedią była dla mnie wiadomość od rodziców, kiedy w wakacje oznajmili, że wyjeżdżamy na wczasy. Nie mogłem sobie wyobrazić dwóch tygodni bez treningów. Dziś doceniam to co mam jako pięściarz. Skupiam się w KnockOut Promotion na boksie i nic innego mnie nie interesuje. Wcześniej po treningu biegałem do pracy fizycznej, a wieczorami znów na trening. Jednej zimy rozbierałem jakiś most. Przeszedłem szkołę życia. A teraz czy słońce, śnieg czy burza z piorunami nic mnie nie zatrzyma, zawsze pójdę na trening” – dodał.

Reklama

Bednarek, zdobywał medale MP kadetów, juniorów i młodzieżowców, startował w mistrzostwach Europy w młodszych kategoriach wiekowych. Ze względów prywatnych wyjechał na jakiś czas do Danii, a po powrocie znów pojawił się na sali u Wilczewskiego.

Reklama

„To konkretny facet, który ma swoje zasady i ich przestrzega, ale zawsze można się z nim dogadać. W boksie jest fachowcem, a ja wpatruję się w niego jak w obrazek. Na co dzień nie oglądam walk zagranicznych bokserów, nie interesują mnie pojedynki kogoś nieznanego mi osobiście. Takie mam podejście. Ale walki Wilczewskiego lubiłem obejrzeć, podobnie jak teraz Maćka Sulęckiego” – przyznał Bednarek.

W boksie olimpijskim zdarzały mu się porażki, jak np. w mistrzostwach Polski kadetów z Arkadiuszem Szwedowiczem czy w debiucie w MP seniorów z Tomaszem Jabłońskim, późniejszym wicemistrzem Starego Kontynentu i olimpijczykiem z Rio de Janeiro. Jednak w zdecydowanej większości krajowych pojedynków zwyciężał.

„Tomek Jabłoński miał taki swój fizyczny styl, zajeżdżał rywali, czego mu gratuluję, ale to był nieładny boks dla oka. Z Arkiem Szwedowiczem kiedyś przegrałem 0:10 i nie mogłem się pogodzić nie z tym, że uległem, bo był lepszy, ale sędziowie nie widzieli jak raz mocno trafiłem na wątrobę. 1:10 to była porażka z honorem, a nie do zera. Do dziś nie mogę tego ścierpieć” – przypomniał.

Na gali „Knockout Boxing Night 12” 29 sierpnia w Suwałkach wystąpią m.in. były pretendent do tytułu mistrza świata wagi średniej Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) oraz niepokonani Mateusz Tryc (9-0, 5 KO) i Przemysław Zyśk (13-0, 4 KO).

„Straciłem chyba ze dwa lata, byłem poza pięściarstwem, ale ten czas już nadrobiłem z nawiązką. Zmądrzałem i wiem jaki jest mój cel w boksie – tytuł mistrza świata i zarobione miliony, aby ustawić finansowo rodzinę. Wiadomo, że wielu tak mówi, lecz jestem pewny, że zrealizuję marzenia. Nigdy nie odpuszczę” – dodał Bednarek.