Gdyby zebrać wszystkie wyścigi, w których Kubica stracił dobre miejsce przez złe ustawienie samochodu, defekt lub błędną taktykę, nazbierało by się ich więcej niż tych, w których nic złego się nie działo. "BMW jest młodym zespołem, niedoświadczonym i wiele jeszcze musi się uczyć. Dlatego taktyka jest prosta, jeden kierowca ma jechać bez szaleństw, a na drugim się eksperymentuje. Tak jest w przypadku Heidfelda i Kubicy. Niemiec ma zdobywać punkty, a Polaka traktuje się trochę jak królika doświadczalnego" - wyjaśnia "Faktowi" Lauda.

"BMW w przypadku Polaka zastosowało ryzykowną taktykę. Wystartował z niewielką ilością paliwa i miał uciekać rywalom. Jednak ta sztuka się nie udała. Chyba przesadzono, bo Kubica tracił również podczas pit stopów" - zauważa Lauda. Warto dodać, że nasz kierowca jako jedyny miał na przemian zakładane twarde i miękkie opony. Wszyscy inni zaczynali na jednej mieszance, a kończyli na drugiej. I nikt nie tracił tak wielu miejsc jak Kubica.

"Ja wiem, że waszym kibicom to może się nie podobać, ale gdyby to był polski zespół, Kubica byłby numerem jeden, a eksperymentowano by na Heidfeldzie. To zrozumiałe. Dlatego nie dziwcie się, że Nick jest faworyzowany. W Niemczech wszyscy oczekują sukcesów w Formule 1, a on jest na razie najlepszy" - Lauda.

Może to i logiczne, ale Kubica - choć tego nie przyznaje - nie godzi się z takim rozumowaniem. Wie, że nie jest gorszy od Heidfelda. Niewiele jednak może zrobić. Na szczęście jednak wszyscy doceniają Polaka. Widzą, jak wielki ma talent. Nico Rosberg, który w Turcji był siódmy, najbardziej cieszył się z tego, że wyprzedził Kubicę. "Nie spodziewałem się, że będę przed Robertem. To fantastyczne uczucie" - przyznał niemiecki kierowca teamu Williamsa. Szkoda tylko, że rywale radują się z pokonania Polaka nie dlatego, że są lepsi, lecz z powodu błędów ekipy technicznej BMW Sauber.





Reklama